Siły bezpieczeństwa w Birmie po raz kolejny otworzyły ogień do uczestników protestów przeciwko rządom wojskowej junty. W Rangunie i mieście Myaing zginęło łącznie siedmiu demonstrantów.
W Myaingu w środkowej części Birmy zabitych zostało sześć osób – powiedział jeden z uczestników demonstracji, który pomagał przenosić ciała do szpitala. Sześć zgonów potwierdził również pracownik służby zdrowia.
– Protestowaliśmy pokojowo. Nie mogę uwierzyć, że to zrobili – powiedział przez telefon 31-letni świadek.
Happening in Mogok!!
— ICEICE (@BG_ICEICE) March 11, 2021
Myanmar Junta's SAC brutally raided the unarmed protesters in Mogok, Mandalay Division.#WhatsHappeningInMyanmar
STOP ONSLAUGHT#Mar11Coup pic.twitter.com/pcNoruRl2W
Birmańskie media donoszą też o śmierci jednej osoby w Rangunie, największym mieście kraju. Na zdjęciach publikowanych w mediach społecznościowych widać leżącego na ulicy mężczyznę z raną głowy.
#Myanmar security force violently cracking down the peaceful protesters in Mogok, Mandalay this afternoon.#WhatsHappeninglnMyanmar #MilkTeaAlliance #Mar11Coup pic.twitter.com/wQIxcaeugH
— ရိုနေဆန်းလွင် Ro Nay San Lwin (@nslwin) March 11, 2021
Siły bezpieczeństwa brutalnie tłumią masowe protesty przeciwko zamachowi stanu z 1 lutego, w wyniku którego birmańska armia obaliła demokratycznie wybrany rząd i przejęła władzę. Według obliczeń Związku Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP) w toku protestów zabitych zostało już co najmniej 60 osób, nie licząc ofiar z czwartku.