Jimmy Carter, najdłużej żyjący amerykański prezydent, kończy 100 lat
Jimmy Carter kończy we wtorek 100 lat. Oceniany powszechnie jako dobry człowiek, lecz przeciętny przywódca, jest najdłużej żyjącym prezydentem w historii USA. Jego jednokadencyjne rządy są pamiętane bardziej ze względu na kryzysy i porażki, choć miał duże zasługi w dyplomacji i przyczynił się do upadku komunizmu w Polsce.
We wtorek rodzinne miasteczko Jimmy'ego Cartera, liczące 500 mieszkańców Plains w Georgii będzie obchodzić jego setne urodziny z wielką pompą - koncertem wraz z przelotem myśliwców oraz ceremonią naturalizacji dla nowych obywateli USA. Jeszcze we wrześniu w Atlancie nagrano inny koncert na cześć jubilata, z występami gwiazd.
Obchody te są dowodem na to, jak zmienia się status Cartera w amerykańskiej historii i jak wiele osiągnął już po przejściu na polityczną emeryturę. Carter jest dziś popularną postacią, mimo że jego prezydentura była powszechnie krytykowana i uważana za jedną z najgorszych w historii.
Do najwyższego urzędu w USA Carter - syn plantatorów orzeszków ziemnych, były marynarz i rolnik - doszedł w 1977 r. jako wciąż stosunkowo nieznany szerszej publiczności przeciwny segregacji rasowej gubernator Georgii. Według Donalda Pienkosa, historyka z Uniwersytetu Wisconsin-Milwaukee, zwycięstwo w wyborach nad prezydentem Geraldem Fordem Carter zawdzięczał m.in. głosom Polonii.
Jak wspomina w rozmowie były ambasador USA w Warszawie Daniel Fried, który zaczynał karierę dyplomatyczną w administracji Cartera, 39. prezydent USA miał duże zasługi we wsparciu opozycji demokratycznej w Polsce i doprowadził do zasadniczych zmian w polityce Waszyngtonu wobec bloku wschodniego: odejścia od czystej realpolitik Henry'ego Kissingera i skupienie się w większym stopniu na prawach człowieka, czego kontynuatorem później był Ronald Reagan. Główną w tym rolę odegrał doradca Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński. Jak dodał Fried, gdyby Kissinger pozostał głównym architektem amerykańskiej polityki, prawdopodobnie nie byłby zainteresowany wspieraniem Solidarności, którą uważałby za czynnik destabilizujący.
W innych obszarach prezydentura Cartera była jednak znacznie mniej udana i naznaczona wieloma kryzysami, wewnętrznymi i zewnętrznymi: stagflacją (stagnacją gospodarczą połączoną z inflacją), kryzysem naftowym, wypadkiem w elektrowni jądrowej Three Mile Island, rewolucją islamską w Iranie czy sowiecką inwazją na Afganistan.
Choć jako prezydent Carter miał na swoim koncie też osiągnięcia, takie jak porozumienia z Camp David, gdzie doprowadził do uznania państwa Izrael przez Egipt, to cieniem na jego wizerunku ostatecznie położył się kryzys w Iranie w związku z atakiem studentów na ambasadę USA w Teheranie i wzięciem 55 pracowników placówki za zakładników, który potrwał do końca jego prezydentury. Irański reżim, dążąc do porażki wyborczej Cartera, uwolnił ich pierwszego dnia prezydentury Reagana, który pokonał urzędującego prezydenta miażdżącą przewagą głosów elektorskich.
Po klęsce w wyborach Carter wrócił do rodzinnego Plains i zrezygnował z aktywnej polityki. Poświęcił się działalności społecznej i humanitarnej, osobiście angażując się w działania organizacji Habitat for Humanity, budującej domy dla ubogich. Założył też Carter Center, organizację poświęconą promocji pokoju, praw człowieka i zwalczaniu chorób zakaźnych. Za swoją działalność otrzymał w 2002 r. Pokojową Nagrodę Nobla. Mimo postępującego wieku Carter pozostawał stale zaangażowany w działalność w obu organizacjach nawet po skończeniu 90 lat. W 2014 r. wydał swoją autobiografię, ciągle wykładał też na Uniwersytecie Emory w Atlancie i uczył dzieci religii w niedzielnej szkole przy kościele baptystycznym w Plains.
Jego stan zdrowia uległ gwałtownemu pogorszeniu w lutym 2023 r., po czym Carter trafił pod opiekę hospicyjną, a kilka miesięcy później wstrząsnęła nim śmierć żony, Rosalynn, z którą przeżył wspólnie 77 lat. Jak jednak pisze "New York Times", według wnuków byłego prezydenta w ostatnich miesiącach jego stan się poprawił i mimo wciąż kruchego zdrowia jest żywo zainteresowany m.in. nadchodzącymi wyborami.
Mimo planowanych na wtorek hucznych uroczystości rocznicowych rodzina Cartera powiedziała "Timesowi", że ostatnio bardziej niż setnych urodzin wyczekiwał listopada, by zdążyć jeszcze oddać głos na kandydatkę Demokratów.
Źródło: PAP; X.com