Francja: Chory sam podejmie się eutanazji - demonstracyjnie zagłodzi się na oczach Facebukowiczów
Alain Cocq ma 57 lat i bardzo rzadką chorobę genetyczną. Wystosował wiele apeli, w tym do prezydenta Emanuela Macrona z prośbą o skrócenie cierpień drogą farmakologiczną. Gdy przywódca Francji odmówił, ten napisał na FB: „Chcę pokazać, że we Francji nie można umrzeć z godnością”.
Zgodnie z prawem obowiązującym nad Sekwaną, dyrektywą Claeys-Leonetti z 2016 r. jest możliwe podanie środka, który doprowadzi do śmierci, ale tylko w przypadku, gdy dana osoba cierpi na nieuleczalną chorobę i prognozy lekarskie przewidują szybki zgon. W liście, jaki Macron skierował do Cocq’a poza odmową, znajduje się kontrowersyjne zdanie dla każdego, dla kogo życie ma wartość bezcenną. Otóż prezydent pisze: Pełen emocji szanuję Pana wybór” – chodzi o to, że Cocq postanowił sam zastosować wobec siebie eutanazję.
Sam chory twierdzi: „mój stan stale się pogarsza. Nie mam już w sobie życia”.
Cocq przebywa teraz w swoim domu w Digione i jest odżywiany za pomocą kroplówki. Towarzyszą mu różne organizacje zabiegające nadal o eutanazję czynną, czyli w obecności lekarza, który podaje środek terminalny. Cocq natomiast zastosuje wobec samego siebie eutanazję bierną polegającą na wstrzymaniu podawania wszelkich płynów i pokarmów. Dodatkowo Cocq chce upublicznić swoją śmierć – swoje umieranie pokaże milionom użytkowników Facebooka.
Ciężką chorobę żylną połączoną z niedokrwistością zdiagnozowano u mężczyzny w 23 roku zycia. Od lat zabiega on o asystowane samobójstwo – był nawet w Parlamencie Europejskim w Sztrasburgu. Znalazł się też na trasie przejazdu Tour de France. Można odnieść wrażenie, że Cocq poczuł się jak aktor, który dąży do popularności wykorzystując własną chorobę.
Coraz więcej krajów na świecie przystaje na dyktat lobby wspierających eutanazję i sankcjonuje ją prawnie. Wspomagane samobójstwo dopuszczalne jest m.in. w Niemczech, Belgii, Holandii, Luksemburgu i pod pewnymi warunkami we Francji.
W Polsce eutanazja jest niedopuszczalna. Osoba jej dokonująca jest obecnie zagrożona karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat (art. 150 Kodeksu Karnego).