Międzynarodowy Trybunał Karny bada rosyjskie zbrodnie wojenne na Ukrainie. W ostatnim tygodniu jego przedstawiciele otwarli biuro prokuratorskie w Kijowie, by zapoznać się z materiałem zebranym przez współpracowników ONZ. Ci ostatni zaznaczają, że zgromadzone przez nich dane dają obraz zaplanowanego z zimną krwią i systematycznego okrucieństwa, które ma na celu zastraszenie Ukraińców.
„Zebraliśmy wstrząsające zeznania – mówią oenzetowscy eksperci – dotyczą one rażenia prądem uszów i genitaliów, bicia wszelkiego rodzaju, pozorowanych egzekucji, symulowanego topienia, obowiązku utrzymywania wymuszonych pozycji, gróźb gwałtu lub śmierci oraz różnych prześmiewczych i upokarzających ceremonii”.
Wysłannicy ONZ mieli też możliwość zbadania procedur i praktyk w zakresie dochodzenia i ścigania przestępstw związanych z torturami przez organy ukraińskie. Ocena ta jest niezbędna do zatwierdzenia pracy lokalnej prokuratury, tak aby mogła zostać udostępniona Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu. Według danych rządu w Kijowie, wszczęto postępowania karne w sprawie 103 tys. domniemanych zbrodni wojennych. Choć liczba ta nie mówi o realnej skali okrucieństwa – wciąż bowiem brakuje dostępu do wielu okupowanych miejsc i trwają działania wojenne, uniemożliwiające rzetelne badania.
Procedura podjęta przez Międzynarodowy Trybunał Karny może doprowadzić do kolejnych oskarżeń wobec Putina. Jest on już ścigany za proces wysiedlania ukraińskich dzieci i ich rusyfikacji. Teraz ze względu na okrucieństwa wojsk rosyjskich mogą zostać mu postawione zarzuty jako głównodowodzącemu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej.
Oenzetowscy eksperci mieli też możliwość zapoznania się z traktowaniem rosyjskich jeńców na Ukrainie. Jak podkreślili, jeńcy mają zapewnione dobre warunki, w tym możliwość praktyk religijnych, a także kontakt telefoniczny z bliskimi. Są odwiedzani regularnie przez przedstawicieli Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. Eksperci przyznali jednak, że dotarły do nich też informacje o nadużyciach wobec jeńców w chwili schwytania i transportu do centrów detencyjnych. Sprawa nie została jednak jeszcze przebadana.