Nikt nie ma wątpliwości, że w niedzielę Władimir Putin zostanie po raz czwarty wybrany na prezydenta Rosji i będzie sprawował tę funkcję przez kolejne sześć lat. Jednak pustawe lokale wyborcze na skutek m.in. bojkotu, który ogłosiła rosyjska opozycja, mogłyby być ciosem dla prestiżu Kremla.
W niedzielę w Rosji przeprowadzane są wybory prezydenckie, czyli jak ironicznie mówią Rosjanie: „wybory Władimira Putina”.
Wyniki głosowania są znane od dawna, a ściślej: od czasu, kiedy obecny gospodarz Kremla zapowiedział, że ma zamiar ubiegać się o kolejną kadencję. Nawet wyniki i frekwencja są do przewidzenia. Współpracujący z Kremlem socjologowie i specjaliści od public relations kilka miesięcy temu „prognozowali”, że Putin wygra w pierwszej turze, uzyskując 70 proc. głosów, a w głosowaniu weźmie udział 65–70 proc. wyborców. I jest prawie pewne, że takie cyfry pojawią się na ekranach telewizorów w niedzielę wieczorem.
Jedyne, co niepokoi kremlowskich piarowców, to faktyczna frekwencja, która może być na tyle niska, że w jaskrawy sposób będzie się odróżniała od oficjalnych wyników. Taka sytuacja uderzałaby w prestiż władzy i podważyła jej legitymizację.
Przyczyn tego, że 18 marca mniejsza niż zwykle liczba Rosjan pojawi się w lokalach wyborczych, może być kilka. Oprócz znudzenia i zniechęcenia wpływ na frekwencję mogą mieć także wezwania do bojkotu wyborczej farsy, do udziału w której oprócz Putina zostali dopuszczeni jedynie koncesjonowani przez Kreml „opozycjoniści”. Wśród nich populista Władimir Żyrinowski oraz przedstawiciel komunistów Paweł Grudinin, nieszkodliwi ekscentrycy, czy celebrytka Ksenia Sobczak (córka mera Petersburga Anatolija Sobczaka, u boku którego Putin zaczynał karierę polityczną).
Jeden z liderów opozycji Michaił Kasjanow już w grudniu ub.r. kreślił ponurą wizję: „Wynik wyborów jest z góry określony. Wcześniej też nie można się było spodziewać niespodzianek, jednak teraz perspektywy są bardziej mroczne niż zwykle – Rosję czeka jeszcze jedno sześciolecie stagnacji i odstawania od reszty świata.
Czytaj więcej w „Gazecie Polskiej Codziennie”.