Dziennikarz piszący o stratach w Syrii wśród rosyjskich najemników z oddziału nazywanego Grupą Wagnera nie żyje. Maksim Borodin w piątek wypadł z okna swojego mieszkania. Po przetransportowaniu go do szpitala w Jekaterynburgu, zmarł w niedzielę, nie odzyskawszy przytomności.
O tragicznym wypadku poinformowało Radio Swoboda. Redaktor naczelna jekaterynburskiej agencji informacyjnej Nowyj Dień Polina Rumiancewa poddaje w wątpliwość scenariusz z samobójstwem. Jej zdaniem Borodin nie miał powodów by targnąć się na własne życie.
"Aby zrozumieć, co się wydarzyło, musimy otrzymać dostęp do mieszkania. Zajmujemy się tym" - powiedziała Rumiancewa. Zapewniła, że agencja poinformuje, jeśli w sprawie śmierci jej pracownika pojawi się ślad przestępstwa.
Borodin pisał o incydencie zbrojnym z 7 lutego, gdy syryjscy najemnicy z Grupy Wagnera zginęli w ostrzale sił lotniczych pod dowództwem USA. Według doniesień medialnych najemnicy wraz z syryjskimi wojskami rządowymi próbowali odbić pole naftowe kontrolowane przez sprzymierzoną z USA arabsko-kurdyjską milicję pod nazwą Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF). Rosyjskie władze podały, że udzieliły pomocy wyłącznie obywatelom Rosji oraz, że w incydencie nie brali udziału żołnierze rosyjskich sił zbrojnych.
Zachodnie media wielokrotnie opisywały działania i charakter Grupy Wagnera, podając, że to formacja walcząca w Syrii. Podaje się, że to prywatna firma najemnicza, prowadząca działania zbrojne na wschodzie Ukrainy. Rosyjskie prawo zakazuje działalności najemniczej.
W Jekaterynburgu zmarł dziennikarz Maksim Borodin, który badał sprawę akcji wagnerowców w Syrii. Nie odzyskał przytomności po tym, jak wypadł z okna. RIP | The Insider https://t.co/rFHOkNcD0C przez @
— Anna Łabuszewska (@labuszewska) 15 kwietnia 2018