Dowódca popieranej przez Zachód Wolnej Armii Syryjskiej (WAS), głównej siły powstańczej walczącej z reżimem Baszara el-Asada, ostrzegł przed "katastrofą", jaka grozi Syrii w związku z ofensywą dżihadystów z Państwa Islamskiego.
– Ostatnie zwycięstwa dżihadystów zarówno w naszym kraju, jak i w Iraku zapowiadają niewyobrażalną katastrofę, która nas czeka, jeśli w porę nie otrzymamy pomocy – oświadczył generał Abdullah al-Baszir w wydanym komunikacie.
W tej sytuacji – podkreślił – na wspólnocie międzynarodowej "spoczywa dziś wielka historyczna odpowiedzialność".
Dowódca WAS zwrócił uwagę, że wskutek braku dostaw broni dla umiarkowanych powstańców Państwo Islamskie zdobywa coraz to nowe miejscowości i strategiczne przyczółki w Syrii. Al-Baszir zaapelował o pomoc do USA, Francji, Wielkiej Brytanii, Turcji, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kataru.
W czwartek dżihadyści, którzy opanowali rozlegle terytoria w północnym i zachodnim Iraku, przejęli kontrolę nad dużą częścią syryjskiej prowincji Dajr az-Zaur, przy granicy z Irakiem. Nastąpiło to po wycofaniu się stamtąd syryjskich oddziałów powstańczych, przy czym niektóre z nich przyłączyły się do oddziałów Państwa Islamskiego.
Prezydent USA Barack Obama zwrócił się w końcu czerwca do Kongresu o zgodę na przeznaczenie pół miliarda dolarów na pomoc dla umiarkowanych powstańców syryjskich. Pieniądze te miałyby uzupełnić fundusze tajnego programu pomocy obejmującego m.in. szkolenie poza granicami Syrii członków umiarkowanych syryjskich sił powstańczych oraz zakup m.in. nowoczesnego sprzętu łączności i noktowizorów.
Eksperci wyrażają obawy, że wobec przyspieszenia biegu wydarzeń po proklamowaniu przez Państwo Islamskie kalifatu, rozciągającego się od syryjskiej prowincji Aleppo po tereny północnego Iraku, ewentualna zwiększona pomoc dla umiarkowanych syryjskich sił powstańczych może przyjść za późno.