Stany Zjednoczone wraz z 34 innymi państwami wystosowały na forum ONZ deklarację potwierdzającą prawo do życia każdego człowieka, wynikające z jego przyrodzonej godności. W dokumencie zapisano, że "nie ma czegoś takiego jak międzynarodowe prawo do aborcji”.
Mimo przegranej w jesiennych wyborach, Donald Trump jeszcze przed złożeniem urzędu walczy do końca o powstrzymanie aborcji na najwyższych międzynarodowych szczeblach. Efektem tej walki jest podpisana 22 grudnia 2020 "Geneva Consensus Declaration".
- Stany Zjednoczone wraz z krajami partnerskimi są głęboko przekonane, że nie ma międzynarodowego prawa do aborcji i że ONZ musi przestrzegać krajowych przepisów i polityki w tej sprawie, powstrzymując się od zewnętrznych nacisków - zaznaczyła ambasador USA w Organizacji Narodów Zjednoczonych, Kelly Craft.
Craft poleciła Sekretarzowi Generalnemu ONZ, Antonio Guterresowi aby szerzej udostępnił deklarację państwom członkowskim i umieścił ją w oficjalnym protokole Zgromadzenia Ogólnego, "wzywając wszystkie państwa członkowskie do podpisania deklaracji".
Sam dokument jest wyrażeniem postawy pro-life 34 krajów, które podpisały deklarację. Może to mieć wpływ na to, jak agencje ONZ wdrażają swoje polityki w kwestiach dotyczących kobiet, np. opieki zdrowotnej matek.
Deklaracja stwierdza, że "zdrowie seksualne i reprodukcyjne" - termin często używany przez agencje ONZ jako synonim aborcji - "musi zawsze promować optymalny, najwyższy możliwy do osiągnięcia standard zdrowia, bez aborcji”.
Dokument może pomóc powstrzymać propagowanie aborcji w ramach samych systemów ONZ. Wśród sygnatariuszy deklaracji pro-life znalazła się także Polska.