W swoim pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu zwycięstwa burmistrz-elekt powiedział, że wyzwaniem definiującym obecne czasy jest nierówność w mieście. De Blasio pokonał w wyborach swego republikańskiego rywala Josepha Lhotę.
Przedstawiając swą wizję nowy włodarz Nowego Jorku mówił, że rezultaty można osiągnąć tylko wspólnym wysiłkiem. Jak zauważył, problemów nie da się rozwiązać z dnia na dzień, ale nowojorczycy wybrali drogę postępu. O przyszłości wyrażał się z optymizmem. - Jeśli macie serca, odwagę i wiarę, miasto to bardziej niż jakiekolwiek inne na świecie da wam szansę lepszego życia. Przez pokolenia Nowy Jork stwarzał okazje. Wykorzystało to wielu ludzi i tak wciąż być musi - mówił de Blasio. Część przemówienia polityk wygłosił po hiszpańsku. Komplementował imigrantów, którzy przybywali do miasta bez pieniędzy, ale z wielką nadzieją zakładali interesy.
- De Blasio świetnie prowadził swoją kampanię wyborczą. Jest w tym faktycznie dobry. Miał bardzo atrakcyjne i proste przesłanie, że Nowy Jork jest "Opowieścią o dwóch miastach" (tytuł jednej z powieści Karola Dickensa), a on zasypie tę przepaść. Jest to faktycznie ogromny problem. Czy jednak de Blasio zdoła to zrobić, to inna sprawa – mówił Doug Muzzio, ekspert specjalizujący się m.in. w problematyce wyborczej.
De Blasio wzywał m.in. do podwyższenia podatków zamożnym o dochodach rocznych przekraczających pół miliona dolarów i rozszerzenia programu budowy mieszkań dostępnych dla ubogich. Postulował redukcję lub likwidację ulg dla biznesu m.in. w celu zgromadzenia funduszy na uniwersalny program dla dzieci, które nie osiągnęły jeszcze wieku przedszkolnego oraz na zajęcia pozalekcyjne dla uczniów.
Muzzio zwraca uwagę, że Demokrata zwyciężył chociaż nie był ani bardzo znaną postacią, ani też nie dysponuje takimi pieniędzmi jak jego poprzednik. 52-letni De Blasio ma pochodzenie włosko-niemieckie. W latach 2001-2009 był radnym miejskim reprezentującym część Brooklynu. W batalii o fotel burmistrza popierał go m.in. prezydent Barack Obama, dziennik "New York Times" oraz związki zawodowe. Demokrata, który ma afroamerykańską żonę i dzieci, zabiegał też o głosy społeczności imigracyjnej. De Blasio nie zaszkodziły ataki Lhoty, byłego zastępcy Giulianiego, który zarzucał rywalowi brak doświadczenia w zarządzaniu, lewicowe poglądy, ostre krytykowanie działań policji, a nawet nieprzegotowanie do sprawowania funkcji burmistrza. Sam Giuliani ostrzegał, że polityka de Blasio może spowodować wzrost przestępczości w mieście. Wyborców nie odstraszyła też negatywna kampania niektórych mediów, w tym popularnego prawicowego tabloidu "New York Post". Gazeta, w nawiązaniu do wyjazdu przed 30 laty de Blasio jako studenta do ZSRR, zamieściła w poniedziałek na okładce zdjęcie uśmiechniętego Demokraty ze znakiem skrzyżowanego sierpa i młota oraz olbrzymim tytułem "Z powrotem w ZSRR".
Bill de Blasio będzie pierwszym demokratycznym burmistrzem miasta od 20 lat. Mimo, że nowojorski elektorat sympatyzuje w większości z Partią Demokratyczną, ostatnim włodarzem pochodzącym z tej partii w nowojorskim ratuszu był w latach 1990–1993 jedyny dotychczas na tym stanowisku czarnoskóry polityk David Dinkins. Krytykowano go m.in. za dużą za jego kadencji przestępczość w mieście.
dch, PAP, fot. Bill de Blasio/CC
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.