Traumatycznego przeżycia doświadczyli pasażerowie lecący z Belfastu do Inverness w Szkocji.
Tuż po starcie, pilot samolotu zgłosił awarię. Gdy wzbił się w powietrze, powiadomił wieżę lotniska o braku przedniego koła. Natychmiast podjęto decyzję o awaryjnym lądowaniu.
– Bombardier Dash 8 przez około godzinę krążył wokół lotniska, by zgubić zbędne paliwo. Wiedzieliśmy, że manewr lądowania będzie niezwykle ryzykowny - odniosła się do zdarzenia rzeczniczka linii lotniczych Flybe.
Udało się uniknąć ofiar. Jeden z pasażerów, po uderzeniu maszyny o ziemię, skaleczył dłoń więc przetransportowano go do szpitala. Manewry lądowania awaryjnego należą do najniebezpieczniejszych.
"Choć piloci są szkoleni do lądowania w najbardziej ekstremalnych warunkach, to w praktyce posadzenie maszyny w Belfaście mogło skończyć się nawet eksplozją maszyny" - pisze "Daily Mail".
Linie Flybe mają obecnie ciężki okres. To kolejna awaria samolotu w ostatnim czasie. W lutym tego roku podwozie maszyny lądującej w Amsterdamie urwało się w chwili, gdy koła dotknęły pasa startowego. Brytyjska organizacja badająca wypadki lotnicze zapowiedziała, że przeprowadzi kontrolę samolotów Flybe.