Zarówno Real, Atletico jak i Barcelona wygrały swoje mecze w 35 kolejce ligi hiszpańskiej zachowując status quo na czele tabeli. Największe kłopoty mieli jednak Królewscy, którzy musieli odrabiać dwubramkową stratę w spotkaniu z Rayo Vallecano.
Podopieczni Zidane'a wyszli w sobotę na plac gry jako pierwsi z czołowej trójki. Od razu na początku wyjazdowej potyczki z lokalnym rywalem znaleźli się w poważnych tarapatach. Po niecałych piętnastu minutach gry było 2:0 dla gospodarzy. Najpierw w siódmej minucie Bebe po wejściu lewą stroną zagrał przed bramkę do Embarby, a ten nie miał problemu żeby z piątego metra umieścić piłkę w siatce. Niedługo później po rzucie rożnym Varane zagrał głową we własnym polu karnym tak nieszczęśliwie, że futbolówka znalazła się pod nogami Fedora, który skorzystał z prezentu i podwyższył prowadzenie swojej drużyny. Mimo przeciętnej gry piłkarze Realu zdołali strzelić kontaktowego gola jeszcze przed przerwą, kiedy Bale wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Kroosa.
W drugiej połowie Królewscy podkręcili tempo. W 52 minucie Lucas Vazquez wyrównał wynik meczu pięknym strzałem głową po dograniu Danilo. Nawet remis oznaczał jednak koniec marzeń podopiecznych Zidane'a o mistrzostwie. Na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry upragnioną zwycięską bramkę dał swojemu zespołowi Bale. Walijczyk przejął niefortunne podanie obrońców Rayo, wpadł w pole karne i płaskim strzałem pokonał bramkarza. Wygrana 3:2 dała Realowi chwilowe prowadzenie w tabeli, jednak tylko do meczu Atletico.
Drużyna rojiblancos w pierwszej połowie nie potrafiła znaleźć drogi do bramki Malagi, a w przerwie za dyskusje z sędziami odesłany na trybuny został Diego Simeone. Po zmianie stron Atletico zadało jednak decydujący cios, dzięki wprowadzonemu z ławki Angelowi Correi. Młody Argentyński napastnik przesądził losy spotkania w 62 minucie, strzałem z dystansu, który odbił się jeszcze rykoszetem od obrońcy i zmylił bramkarza Malagi. Po tym zwycięstwie na czoło tabeli wysunęli się zatem piłkarze niepokornego Simeone, jednak nie na długo.
Jako ostatnia swój mecz w sobotę rozgrywała Barcelona. Duma Katalonii strzelanie rozpoczęła już w 12 minucie gry, kiedy wynik spotkania otworzył Messi, ale potem długo nie była w stanie podwyższyć prowadzenia. Worek z bramkami otworzył się na dobre w drugiej połowie po trafieniu Suareza z 63 minuty. Potem Urugwajczyk zdobywał gole jeszcze trzykrotnie w tym dwa razy z rzutów karnych. Dzięki czterem trafieniom w drugim kolejnym meczu z rzędu napastnik Barcelony ma już 34 gole zdobyte w tym sezonie La Liga i wyprzedził w klasyfikacji najlepszych strzelców Ronaldo. W międzyczasie z karnego, tym razem po bardzo wątpliwej decyzji sędziego, swoją bramkę dorzucił Neymar i Barcelona wygrała 6:0.
Tym samym w tabeli ligi hiszpańskiej wciąż na czele pozostaje Barcelona z taką samą liczbą punktów jak Atletico, a trzeci jest real z jednym oczkiem straty.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Aktorka martwi się o Amerykanów, którzy „nie mają możliwości ucieczki"
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.
Gembicka: Tusk pręży muskuły i mówi, że nie wpuści migrantów, a za plecami Polaków zgadza się na wszystko
Ujawniamy! To im Sutryk zafundował studia. ZOBACZ!