To zła informacja dla polskich zawodników
W rozpoczynającym się 3. stycznia w Arabii Saudyjskiej Rajdzie Dakar zabraknie rywalizacji w quadach, w której sukcesy odnosili Polacy. Trzeci w 2022 roku Kamil Wiśniewski trochę żałuje tej decyzji, ale imprezy nie porzuca - za rok chce wystartować w pojeździe SSV lub z tatą w kategorii Classic.
Quady były obecne w Dakarze od 2009 roku, czyli pierwszej edycji tego rajdu w Ameryce Południowej. Już w debiucie trzecie miejsce zajął Rafał Sonik, który w 2015 roku był najlepszy, a w sumie pięciokrotnie stanął na podium. Oprócz Kamila Wiśniewskiego, trzeci był również Łukasz Łaskawiec w 2011 roku.
W ostatnich latach ta klasa traciła jednak na popularności i organizatorzy postawili na zyskujące coraz więcej zwolenników lekkie pojazdy SSV. Wiśniewski tego żałuje, chociaż, jak przyznaje, bardziej ze względów sentymentalnych. Zwraca też uwagę na aspekt finansowy tej decyzji. „Szkoda, że zabraknie quadów, bo jednak 25-35 uczestników, by się zgłosiło. Myślę, że zdecydowała kwestia pieniędzy. Wpisowe za pojazdy SSV to 26 tysięcy euro, a za quady - 16 tys. Ponadto każdy taki lekki pojazd wymaga 2-3 mechaników, a to kolejne 10 tys. euro od osoby. Ale rozumiem organizatorów, bo mają ograniczone możliwości w kwestii liczby uczestników, a lekkie pojazdy w ostatnich latach bardzo się rozwijają. Przesiada się do nich dużo motocyklistów czy kierowców klasycznych samochodów, od których są dwa, trzy razy tańsze" - zauważył.
Także Wiśniewski wiąże swoja sportową przyszłość z pojazdami SSV. W przyszłym roku zamierza startować w Pucharze Świata Baja, z myślą o kolejnym występie w Dakarze. Quady to już dla niego przeszłość. „Nie wiążę przyszłości z quadami, w tym roku w Maroku po raz ostatni wystartowałem w tej klasie. Przesiadam się do SSV, pojadę w rajdach Baja. Kilka razy już się w nich ścigałem i nawet dobrze mi szło. Od dawna wiedziałem, że spróbuję czegoś nowego, nawet jak jeszcze nie było decyzji o wykluczeniu quadów z Dakaru. Wprawdzie SSV są dwa razy droższe od quadów, ale to dosyć proste konstrukcje i dużo rzeczy można zrobić samemu. Już kilka takich pojazdów zbudowałem. Pomaga mi tata, który się w nich ścigał parę lat temu, gdy one dopiero raczkowały. Jeszcze nie wiem, w ilu rundach Pucharu Świata w przyszłym roku wystartuję. Myślę, że raczej w drugiej części sezonu i jak będzie wszystko dobrze szło, to może pojadę już w Dakarze 2026" – podsumował.
Być może jednak te zamierzenia będzie musiał przełożyć o rok, bowiem rodzina Wiśniewskich ma jeszcze inny plan związany z Dakarem. „Myślimy z tatą o wystartowaniu w kategorii Classic. On marzy o przejechaniu Dakaru jako zawodnik, a ma już 64 lata, więc to dla niego właściwie jedyna możliwość. W Japonii za ok. 150 tys. euro można kupić Mitsubischi Pajero, które kiedyś seryjnie wygrywało jeszcze w Afryce. Jest to auto praktycznie już przygotowane do rajdu, wymaga tylko kilku przeróbek, jak klatka bezpieczeństwa czy zawieszenie. Jak wszystko się uda, to może w 2026 roku pojedziemy" - zdradził.
Wiśniewski siedmiokrotnie startował w Dakarze i darzy tę najtrudniejszą terenową imprezę świata wielkim sentymentem. Uważa jednak, że w Arabii Saudyjskiej rajd stracił dużo ze swojego uroku. „Dakar w Arabii Saudyjskiej to tak, jakbyśmy jechali Puchar Świata w Dubaju, tylko parę razy i w kółko. Mało zróżnicowania terenu, tylko piachy, kamienie i wydmy. To monotonia i mordęga dla zawodników, bo etapy są bardzo trudne. W Ameryce Południowej było dużo ciekawiej, duża różnorodność terenu i pogody. Wielu zawodników lubi ścigać się w Arabii Saudyjskiej, ale ja wolę, jak codziennie jest coś nowego" - przyznał.
Wiśniewskiego po raz pierwszy od 2017 roku zabraknie na trasach Dakaru, ale jak zapewnia, z wielką uwagą będzie śledził rozpoczynającą się 3. stycznia kolejną edycję imprezy. „Najbardziej mnie interesują motocykle i lekkie pojazdy oraz oczywiście występy Polaków. Trochę mniej samochody, bo tam nikt nie jest w stanie konkurować z najbogatszymi zespołami. Siedem razy startowałem w Dakarze i przeżyłem mnóstwo przygód. To moim zdaniem najfajniejsza impreza motorsportowa na świecie" - ocenił.
Rajd Dakar jest najbardziej rozpoznawalną i najtrudniejszą imprezą off-roadową na świecie. Pierwszy Paryż - Dakar wystartował 26. grudnia 1978 roku z paryskiego Placu Trocadero, a jego twórcą był francuski motocyklista Thierry Sabine. Kierowców czekało ponad 10 tys. kilometrów, głównie w nieznanych im warunkach w Afryce.
Z roku na rok rajd zyskiwał coraz większą popularność i sławę. Od 2009 roku odbywał się w Ameryce Południowej, a w 2020 roku otworzył nowy rozdział w Arabii Saudyjskiej. Jego kolejna edycja rozpocznie się 3. stycznia prologiem w Biszy, a zakończy 17. stycznia w Shubaytah. Uczestnicy pokonają 7700 kilometrów, w tym 5100 km odcinków specjalnych.
Źródło: PAP