Być może zostałby bohaterem mundialu, poprowadził Iran co najmniej do 1/8 finału, a w kraju nosiliby go na rękach. Zamiast tego, Pejman Montazeri do końca życia będzie sobie pluł w brodę z kuriozalnego powodu.
Mecz z Marokiem, otwierający przygodę Iranu z mundialem w Rosji, długo nie był wielkim widowiskiem. Zespół z Afryki nieustannie atakował, a dzielni piłkarze Carlosa Queiroza bronili się przed naporem.
Chcąc wzmocnić formację defensywną, w 80. minucie selekcjoner zwrócił się w stronę ławki rezerwowych. 34-letni Pejman Montazeri, doświadczony środkowy obrońca, zdawał się być idealnym kandydatem na „uspokojenie gry” i kontrolowanie boiskowych poczynań.
Gdy Queiroz zaprosił go do wejścia, Montazeri szybko się przebrał, po czym… uciekł do toalety. „Problemy psychologiczne”, jak eufemistycznie opisuje tamto zdarzenie irańska prasa, sprawiły, że zniknął na dłuższą chwilę.
Zniecierpliwiony trener postawił więc na 22-letniego Majida Hosseiniego, który w krótkim czasie zaprezentował się na tyle solidnie, że dwa kolejne mecze rozpoczął w pierwszej jedenastce.