Zaskakująca teza Biernackiego: Boję się komisji śledczej przed wyborami
Minister sprawiedliwości Marek Biernacki ocenił, że komisja śledcza związana z ujawnionymi nagraniami rozmów polityków, powołana na półtora roku przed wyborami, wykorzystana zostałaby do celów politycznych, a nie do wyjaśnienia całej sprawy.
Biernacki na konferencji prasowej we Wrocławiu powiedział dziennikarzom, że dopiero po postępowaniu prokuratorskim będzie można podjąć jakikolwiek dyskurs na temat potencjalnej komisji śledczej.
- Powiem szczerze, że boję się komisji śledczych, do wyborów. Nie ukrywam, że wszystkie swoje projekty ustawodawcze będę chciał wprowadzić do parlamentu już w czasie wakacji, ponieważ wiem, że jak wprowadzę je później, to dyskurs polityczny je zdominuje i wypaczy te ustawy. Tym bardziej komisja śledcza powołana na 1,5 roku przed wyborami z natury rzeczy miałaby charakter polityczny i nawet trudno byłoby o to winić opozycję - mówił Biernacki.
Szef resortu sprawiedliwości podkreślił, że prokuratura sprawę nagrań musi wyjaśnić w szerokim zakresie.
- Tam gdzie jest łamane prawo, muszą być wyciągane twarde konsekwencje. Nie tylko wobec osób, które podsłuchały, ale jeśli wynika z nagranych rozmów, że ktoś łamał prawo lub miał taki zamiar, to ta osoba też musi ponieść konsekwencje. To jest jasne dla wszystkich i czytelne - zaznaczył Biernacki.
Zdaniem ministra nagrania ujawnione przez tygodnik „Wprost” to ważna nauczka dla klasy politycznej.
- Po to są gabinety, by w nich rozmawiać o sprawach politycznych i ministerialnych - zaznaczył Biernacki. Dodał, że nie obawia się, iż sam mógł zostać również nagrany, gdyż nigdy nie był w żadnym VIP-roomie.