„Wyborczej” podoba się to, co śmierdziało w 2006 roku?
„Na tej aferze tracimy wszyscy” – tak brzmi tytuł poniedziałkowego wydania Gazety Wyborczej. Przypominamy, co autor tekstu Jarosław Kurski pisał o aferze z 2006 roku ws. tzw. taśm Renaty Beger.
Źle się dzieje w kraju, którego polityką trzęsą służby specjalne, rodzimy czy obce. Gdy nie wiemy, o co chodzi, to najlepiej zapytać, kto na tym korzysta – to fragment z tekstu na jedynce Gazety Wyborczej. Autor tekstu Jarosław Kurski z jednej strony przyznaje, że sytuacja nie jest w porządku, ale z drugiej wygląda to na pewną próbę usprawiedliwienia zachowania polityków, którzy są bohaterami taśm.
Zobaczmy jednak, co pisał ten sam autor „Wyborczej” w sprawie tzw. „taśm Renaty Beger”. Kurski upatrywał wówczas upadku rządu Jarosława Kaczyńskiego. Polacy oniemieli. Zastygli w szoku. Domyślaliśmy się, jak wygląda kuchnia władzy PiS. Jednak co innego wiedzieć, a co innego zobaczyć – pisał w 2006 roku.
Trudno jest opanować zażenowanie, gdy Renata Beger - skazana za fałszerstwa wyborcze - występuje dziś w roli świętej Joanny d'Arc polskiej polityki i ze łzami w oczach prawi frazesy o ojczyźnie i trawiącej ją fali korupcji. To samo zażenowanie nie opuszcza nas, gdy Adam Lipiński, przyzwoity w końcu człowiek, dopuszcza się aktu politycznej korupcji, załatwiając partyjne interesy za publiczne pieniądze, i nie widzi w tym nic złego – czytamy w tekście Kurskiego z 2006 roku.
W sukurs Kurskiemu przychodził również inny dziennikarz Gazety Wyborczej Piotr Stasiński, którego tekst przypomniał na twitterze Marek Magierowski z tygodnika Do Rzeczy.
Po ujawnieniu afery Stasiński wieszczył: W hotelowym pokoju posłanki Beger skończył się rząd Jarosława Kaczyńskiego. I skończyły się rządu PiS.
Begerową, by przeszła do partii Kaczyńskiego i przeciągnęła innych posłów Samoobrony, przekupywano stanowiskiem dla niej, miejscem na liście wyborczej, bezkarnością w procesach o weksle Leppera oraz pieniędzmi, które by wyasygnował Sejm, by uciekinierów z Samoobronyc chronić przed zemstą szefa – pisał wtedy Stasiński. Autor „GW” tamtą aferę określił „ciemną operacją, jakby żywcem wziętą ze świata gangsterów”.
O ile dla dziennikarzy Gazety Wyborczej afera z udziałem Renaty Beger i Adama Lipińskiego była podstawą, aby wieszczyć koniec rządu Jarosława Kaczyńskiego, o tyle afera taśmowa z udziałem prominentnych ministrów rządu Donalda Tuska powoduje, że „tracimy wszyscy”.