Awantury działaczy KOD-u przybierają na sile. Czy okaże się, że w nowym roku 2017 nie będzie na polskich ulicach tej antydemokratycznej formacji? Oby!
Po 11 listopada, gdy marsz KOD-u okazał się frekwencyjną katastrofą (zamiast zapowiadanych stu tysięcy przyszło ledwie jedna dziesiąta), w strukturach KOD-u doszło do przesilenia. Zaatakował Radomir Szumełda - po raz pierwszy usłyszeliśmy o nim podczas skandalicznej prowokacji w Gdańsku, podczas pogrzebu "Zagończyka" i "Inki". "Mateusz Kijowski jest człowiekiem o olbrzymim potencjale, tak po ludzku jest fantastycznym kompanem, ale zdaje się, że limit niefortunnych wypowiedzi, pod którym coraz więcej ludzi ma problem, żeby się podpisać, wyczerpuje się" - napisał Szumełda na blogu.
Od razu odwinął się Kijowski, który odpowiedział Szumełdzie: "chcemy, żeby w Polsce było miejsce dla wszystkich Polaków, równych wobec prawa, z ich przekonaniami, opiniami, etyką i estetyką. Radomir Szumełda dzisiaj dzieli Polaków na takich, z którymi mógłby iść i takich, z którymi na pewno nie pójdzie. Nie mówi o wartościach, o poglądach, o postawach. Mówi o ludziach. Wyklucza, dzieli i sortuje" - stwierdził Kijowski.
Wojna w KOD-zie dobrze zrobi Polsce. Trzymajcie się wojownicy i walczcie!