Oblano mnie gazem pieprzowym w samochodzie i zamknięto okno - powiedział w Telewizji Republika Przemysław Wipler.
Pytany, o ostatnie wydarzenia pod klubem "Enklawa", były prezes Republikanów powiedział, że miała tam miejsce awantura między ochroniarzami a klientami. - Nie byłem w tej grupie osób. W momencie, gdy tam była szamotanina, w największym skrócie bito ludzi, podszedłem zapytać, o co chodzi – opowiadał Wipler. Kiedy usłyszał wulgarną – jego zdaniem – odpowiedź, powiedział, że jest posłem. - Powiedziałem, że chcę wyciągnąć legitymację poselską i w tym momencie dostałem gazem pieprzowym. Duszenie, przewrócenie, bicie - mówił.
Na pytanie dotyczące stwierdzenia policji i kolorowej prasy, że to raczej poseł był stroną agresywną, bo miał skopać policjantkę tak, że wypadła jej radiostacja, odpowiedział, że będzie dochodził swoich dóbr osobistych. - Będę również dochodził w sądach w sprawach pomówień. Jeden z rzeczników policyjnych mówił dziennikarzom, że byłem pod wpływem narkotyków – wyznał. Zdaniem Wiplera to rzecznik Komendy Stołecznej Policji powielał informację, że był „tak nawalony, że aż miał czerwone oczy”. - Miałem czerwone oczy, bo mam uszkodzoną rogówkę, po tym jak kilka razy twarz mi oblewano gazem pieprzowym - dodał.
Poseł tłumaczył, że to później, już w samochodzie, oblano mu twarz gazem pieprzowym i zamknięto okno. - Jak powiedziałem o tym lekarzowi, który robił mi obdukcję, to on mi wyjaśnił, że zrobili mi coś, co w slangu policyjnym nazywa się „gaz komora” - wyjaśnił. - Powiedział mi też, że parę miesięcy temu miała miejsce sytuacja z chłopakiem, który był chory na astmę i on tego nie przetrwał. Zmarł po prostu w takiej okoliczności – zakończył Wipler.
ap, Telewizja Republika, fot. TV Republika