WSPOMNIENIA o Pawle Zarzecznym! Odszedł jeden z niezastąpionych
Był niedościgniony, nie miał sobie równych. Podkreślał swoją wyższość na każdym kroku, ale tych, którzy go znali, wcale to nie oburzało, bo jednocześnie był ludzki, zwyczajny. Innymi słowy, znał swoją wartość i prowokował innych do tego, by próbowali zmieniać się na lepsze. Pawła Zarzecznego nie ma już wśród nas. Żył po swojemu, nieco nieprzewidywalnie i w równie nieprzewidywalny sposób odszedł - pisze Karol Plewa.
Wątpię, by sądził, że po jego śmierci napiszę kilka słów. Nie znaliśmy się przecież zbyt dobrze. Ja, początkujący dziennikarzyna czułem respekt do erudyty, jakim Paweł niewątpliwie był. Onieśmielał mnie jego intelekt. Zawsze miał w zanadrzu anegdotę, którą potrafił okrasić dojrzałą refleksją. Gdy z nim rozmawiałeś, widziałeś przed sobą człowieka, który na życiu zjadł zęby.
Pamiętam początki Pawła w Telewizji Republika. Od razu poczuł się jak u siebie w domu. Ujrzałem człowieka, który z łatwością potrafi znaleźć wspólny język z osobami widzianymi po raz pierwszy w życiu. W mgnieniu oka pokochali go zarówno pracownicy, jak i widzowie Telewizji Republika. ,,Bul Głowy” stał się sztandarowym programem stacji. Nikt nie miał wątpliwości, że to zasługa prowadzącego. W siedzibie stacji zjawiał się na długo przed godziną swojego programu. Rozparty na czerwonej kanapie w poczekalni chętnie wdawał się w pogawędki z pracownikami. Chwilę później jak gdyby nigdy nic wchodził na wizję. Paweł Zarzeczny na kanapie niczym nie różnił się od Pawła Zarzecznego na wizji. Nie udawał nikogo innego. Był sobą.
Znał się na wszystkim. Można z nim było poruszyć każdy temat. Bardzo zręcznie od futbolu przechodził do polityki albo na odwrót. Potrafił skutecznie rozładowywać atmosferę. Zagadywał polityków i ekspertów, którzy czekali w kolejce na program ze swoim udziałem. Miał do nich pełno pytań. Często o wiele bardziej wymijających i podchwytliwych niż te, które padały na wizji. Potrafił rozmawiać na poważne tematy w lekki sposób. Teraz o jego lekkości i dobrej energii dowiedzą się w Niebie.
Odszedł za wcześnie, bez słowa. Przecież na pewno miał jeszcze wiele do powiedzenia. Kochał piłkę nożna i nieraz widział zawodników schodzących z boiska ze spuszczoną głową. On murawę życia opuścił z podniesionym czołem. Osiągnął bardzo wiele. Ktoś z tych, którzy go bardzo dobrze znali, pewnie niedługo wyda o nim książkę pełną niezatartych wspomnień. Zasłużył na to. Gdyby za pośrednictwem aniołów przekazać mu taką książkę, przeczytałby ją, a następnie powiedział: Ja bym to lepiej napisał. Napisałby lepiej, bez dwóch zdań.
Podobno nie ma ludzi niezastąpionych. Po śmierci Pawła mam jednak poważne wątpliwości, czy rzeczywiście tak jest. Jeszcze raz podkreślę, kiepsko go znałem, ale nie trzeba było go dobrze znać, żeby wiedzieć jaki jest. Paweł, wiem, nie byłem Ci bliski, ale nie mogłem przejść obok Twojej śmierci bez słowa. Mam nadzieję, że prowadzisz teraz pasjonujące dyskusje z Bogiem. Karol Plewa