„Uratować, kogo się da, nikogo nie wydać” – to tytuł wystawy, poświęconej działalności konspiracyjnej Izabelli Radziwiłłowej. Ekspozycja, poświęcona niezłomnej księżnej, członkini AK, ratującej żydowskie dzieci przed zagładą, została otwarta w Nieborowie i jest prezentowana w historycznych wnętrzach pałacu, który przez lata był także jej domem.
Autorka ekspozycji, Elżbieta Bogaczewicz-Biernacka ukazała na kilkunastu planszach działalność okupacyjną Księżnej. – Projektowanie to myślenie o osobach – stwierdziła dodając, że kolor pomarańczowy, zastosowany na wystawie nawiązuje do pomarańczy – na jednym ze zdjęć dziewczynki, przebywające pod opieką Radziwiłłowej obierają pomarańcze – symbolizuje bezpieczeństwo, które stawało się udziałem dzieci w Nieborowie.
Innym słowem – kluczem wystawy jest wzajemność – autorka przytoczyła dramatyczne wydarzenie, gdy po aresztowaniu książęcej pary przez NKWD po 17 września 1939 r. zdenerwowana Izabella nie zabrała zimowych ubrań dla dzieci, dostarczył je Żyd, szklarz Kligerman, który nie bał się pojechać do obozu, w którym była przetrzymywana. – Wydawało się, że życie Izabelli jest jak ślady łódki na wodzie, ale pamięć po niej trwa – stwierdziła Bogaczewicz-Biernacka.
Książę Maciej Radziwiłł, prezes Fundacji Trzy Trąby (taki jest herb rodu) i współorganizator wydarzenia, mówił o ciotce Ballali (tak mówiono o niej w rodzinie), że charakteryzowała ją odwaga, skromność i bezpośredniość. Była otwarta wobec wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia społecznego i usuwająca się na dalszy plan. – Dużo mówi się o rodzinie Ulmów – zaznaczył Maciej Radziwiłł, ale w tej historii była zdrada. W Nieborowie i okolicach zdrady nie było, a wójt Karolewa pod Łowiczem o nazwisku Wolf, Niemiec z pochodzenia, poinformował Księżnę, że wśród dziewczynek sierocińca ktoś rozpoznał Żydówkę. Dziecko zostało przewiezione do innej placówki.
Historyk, prof. Jan Milewski, prywatnie zięć Izabelli, mówił o jej odwadze, determinacji w obronie substancji narodowej – ochronie polskich i żydowskich współobywateli. – Łączyła w sobie wiele różnych cech, bardzo silne wartości, podejmowała trafne decyzje, konsekwentnie dążyła do celu. Miała bardzo specyficzne poczucie humoru i umiejętność zjednywania sobie ludzi – podkreślił prof. Milewski. Była przy tym bardzo skromna, nie lubiła opowiadać o sobie, zostawiła po sobie mało relacji bezpośrednich. Umiała dobrze zakamuflować żydowskie dziewczynki i wybrała metodę „wtapiania” ich w polskie otoczenie, co okazało się bardzo skuteczne. Miała silny instynkt społeczny, organizowała wiele inicjatyw na rzecz ubogich. Do Żydów miała specjalną sympatię, znała ich od dzieciństwa – stwierdził prof. Milewski.
Monika Antczak, kustosze Muzeum w Nieborowie i organizatorka wystawy podkreśliła, że jest ona hołdem, złożonym niezwykłej kobiecie, która ratowała i walczyła, narażając własne życie. Dziennikarka Alina Petrowa-Wasilewicz mówiła o wierności zasadom księżnej Izabelli we wszystkich wydarzeniach jej życia – w czasie okupacji i na zesłaniu w Związku Sowieckim, a także w latach PRL-u, gdy przez dekadę mieszkała w suterynie i zmagała się ze zgrzebną codziennością.
Wystawa „Uratować kogo się da, nikogo nie wydać” będzie czynna w Nieborowie do 23 września 2024 roku.
***
Izabella z Radziwiłłow Radziwiłłowa z linii dawidgródeckiej historycznego rodu, urodziła się w 1915 w Nieświeżu. Lata dziecinne spędziła w Mańkiewiczach, gdy jej ojciec, książę Karol, odziedziczył po poległym w wojnie polsko-bolszewickim bracie Stanisławie ordynację dawidgródecką. Zgodnie z tradycją Ballala, gdyż tak sama nazwała się w dzieciństwie, kształciła się najpierw w domu, później w warszawskim gimnazjum Jadwigi Kowalczykówny i Jadwigi Jawurkówny, nazywanym Szkołą na Wiejskiej. Rodzicom zależało, żeby ich jedynaczka uczyła się w gronie dziewcząt, pochodzących z różnych warstw społecznych