Tatuaże od poparzeń słonecznych to nowy trend na wakacje. Media społecznościowe zalała fala zdjęć osób, które "wypalają" sobie na skórze różne wzory. Czy to oryginalne? Oceńcie sami. Jedno jest pewne - takie praktyki są niebezpieczne dla zdrowia.
Tatuaże po oparzeniach słonecznych czyli Sunburn Tattoos to "ozdoba", która polega na "wypalaniu" sobie utrzymujących się przez długi czas śladów. Do skóry przykleja się szablon, a dane miejsce wystawia na intensywnie działanie słońca, koniecznie bez żadnych kremów ani osłon, żeby poparzenie było jak najdotkliwsze.
Po tym, jak naskórek zrobi się odpowiednio czerwony, szablon można oderwać i odsłonić niespalony fragment, którzy tworzy wzór.
Trend rozpoczął francuski artysta Thomas Mailaender, który stworzył serię zdjęć "Ilustrowani Ludzie". Na ciało modeli nanosił negatyw fotografii i wypalał go wiązkami światła ultrafioletowego zostawiając poparzenia ze wzorami.
Chwilę później social media zalała fala ludzi, którzy w podobny sposób wypalają sobie "tatuaże", tylko zamiast lampy UV korzystają z naturalnych promieni słonecznych.
Pomijając rozważania, czy jest to ładne czy nie, "Sunburn Tattoos" mogą poważnie uszkodzić skórę. Jak wiadomo promienie UVA i UVB prowadzą do uszkodzenia komórek naskórka i dalszych warstw skóry. Wszystko to może prowadzić nawet do poważnego poparzenia albo nowotworu.
Don’t let this fad be something you regret in the future! https://t.co/Zieh0hTGWE
— National Council on Skin Cancer Prevention (@skincancerprev) 19 czerwca 2019