Po wyborach samorządowych PiS może tylko zwiększyć stan swojego posiadania. Kluczowe znaczenie mają wybory do sejmików, które rozdzielają unijne fundusze. Samorządy opanowane dotąd przez totalną opozycję zrobiły wiele, by sabotować zmiany w Polsce, posuwając się do utrudniania pomocy dla rolników poszkodowanych przez suszę, reformy edukacji czy prowadzenia patriotycznej polityki historycznej. Mieliśmy też tragikomedię wspierania przez samorządy sądowej skamieliny. Pora wyrwać z rąk Targowicy te narzędzia obrony postkomunizmu - pisze w najnowszym numerze "Gazety Polskiej" Piotr Lisiewicz.
Jak daleko jest w stanie posunąć się totalna opozycja w używaniu samorządowych narzędzi do sabotowania zmian, pokazała wypowiedź ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego sprzed kilku tygodni. Stwierdził on, że blisko połowa gmin w Polsce nie przekazała wojewodom protokołów dotyczących poniesionych przez rolników strat wskutek suszy, co uniemożliwia wypłatę pieniędzy poszkodowanym. A za brak pomocy – na którą przeznaczono 1,5 miliarda zł – ludzie obwinić mają PiS. „Nie wiem, czy to jest nieudolność urzędów gmin. Nie podejrzewam, bo przecież można kilku pracowników przesunąć na te parę dni, żeby te kilkadziesiąt czy paręset wniosków z gminy wpisać w specjalny formularz; tam jest nawet program komputerowy, który to ułatwia. Raczej to jest element jakiejś walki z rządem. Byłoby to podłe, jeżeli by tak było” – powiedział Ardanowski w radiowej Trójce. „Będziemy czekać na tych, którzy nie z własnej winy, tylko z jakiejś niechęci czy działalności politycznej wójtów czy burmistrzów może nawet do wyborów nie dostarczą tych protokołów – zapowiedział.
W trzech czwartych sejmików powinien wygrać PiS
Najważniejsze znaczenie dla skuteczności wprowadzania w życie Dobrej Zmiany ma odbicie z rąk totalnej opozycji sejmików samorządowych. Dotychczas rządziła ona w 15 na 16 z nich. Wpływ na to miały kuriozalne wybory samorządowe z 2014 r., w których PSL miało uzyskać aż 24 proc. głosów. PiS miał wprawdzie najliczniejsze kluby radnych w 5 sejmikach, jednak koalicje PO z napompowanym PSL miały w nich większość.
Tymczasem według sondażu IBRIS „Jaka Polska po wyborach”, PiS może wygrać wybory do sejmików aż w 12 województwach, a totalna opozycja tylko w 4. Wyniki wyborów do sejmików najbardziej spośród wyborów samorządowych różnego szczebla odzwierciedlają ogólnopolskie poparcie dla partii politycznych. Wygrana w każdym województw nie oznacza jeszcze dla PiS przejęcia władzy nad sejmikiem, bo może być potrzebne zawarcie koalicji dla stworzenia większości.
Bardzo dużą szansą na rządy samodzielne PiS wydaje się mieć na Podkarpaciu, Podlasiu, w Małopolsce i Lubelskiem, niemałe na Mazowszu, w Łódzkim czy Świętokrzyskiem. Jak dotąd większe zdolności koalicyjne w sejmikach miały partie opozycji, ale teraz nie zawsze tak musi być, choćby w związku z pojawieniem się ugrupowania Kukiz’15.
WIĘCEJ W DZISIEJSZEJ "GAZECIE POLSKIEJ"