Podczas prezentacji swojego gabinetu Ewa Kopacz zaliczyła kilka wpadek. Najpierw pomyliła resort, w którym stery obejmie Małgorzata Omilanowska. Potem, pytana o sprzedaż broni Ukrainie, opowiedziała zagmatwaną historię, która wprawiła w osłupienie kolegów z rządu oraz media w Polsce i za granicą. Wygląda na to, że po swoim nieudanym debiucie, Kopacz żaliła się Donaldowi Tuskowi.
Dzięki kamerze Faktów TVN dowiedzieliśmy się, co czuła po swoich gafach desygnowana na premiera.
Gdy w piątek Tusk otwierał Gdański Teatr Szekspirowski, wymienił kilka słów z towarzyszącą mu minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzatą Omilanowską. To właśnie tę minister Kopacz omyłkowo przedstawiła jako szefa resortu nauki i szkolnictwa wyższego.
– Rozmawiałem z nią później, siedziała załamana. Ale absolutnie załamana – powiedział w podsłuchanej przez kamery TVN rozmowie z Omilanowską. – Ja ją pocieszałam, że to bardzo dobrze, bo przynajmniej prasa będzie miała powód, żeby powiedzieć o ministrze kultury… – odparła Omilanowska odchodzącemu do Brukseli Tuskowi Omilanowska.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
"Żelazna dama" w natarciu? Kopacz o broni dla Ukrainy: Wie pan, ja jestem kobietą...
oraz
"NYT" o "bardziej kobiecym" podejściu Ewy Kopacz do rządzenia
oraz
Brudziński o Kopacz i jej rządzie: Moskwa się śmieje, Kijów płacze