Serwis społecznościowy Albicla.com wystartował 20 stycznia i zyskał od tego czasu szerokie grono odbiorców. - Portal powstał trochę na bazie pomysłu platformy internetowej wirtualnych zjazdów klubów. Ale ponieważ zmieniła się całkowicie jego formuła, trzeba było go napisać od początku. Grupa informatyków miała zaledwie kilka tygodni na jego przygotowanie i niemal nie dostała czasu na przetestowanie. Osobiście podjąłem taką decyzję, kierując się wyższą racją, a była nią walka o wolność słowa - pisze w najnowszej "Gazecie Polskiej" redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz.
Nie jestem w stanie powiedzieć, czy nieprawidłowości w wyborach w USA miały decydujący wpływ na ich wynik, czy były tylko nadużyciem. To zresztą przede wszystkim sprawa Amerykanów. Ale tak jak cały świat widziałem, że 80 mln ludzi popierających Trumpa odcięto od swojego prezydenta. Dokonano tego przy pomocy różnych mediów, ale przede wszystkim jego głównego narzędzia komunikacji – mediów społecznościowych.
Dzisiaj zasięgi Facebooka to 2 mld ludzi, a Twittera – 300 mln. Żadna telewizja nie może się z tym równać. Co ważniejsze, media społecznościowe to dla wielu ludzi nie tylko główny, lecz często jedyny dostarczyciel informacji. Sprawiają wrażenie idealnie obiektywnych, bo tworzonych przez samych użytkowników. Tak nie jest. To największe i najbardziej niebezpieczne narzędzie manipulacji. Administrator takiego medium jest w stanie pozyskać ogromną wiedzę o ludziach wyłącznie z tego, co sami piszą, i może ich otorbić niemal każdą informacją, jaką zechce. Używa się do tego specjalnych narzędzi informatycznych, sterujących w społeczności medialnej przepływem danych. Ludzie z pewnym doświadczeniem życiowym są na to dosyć odporni, lecz młodzież, chętnie korzystająca z nowoczesnych form komunikacji i nieużywająca alternatywnych źródeł przekazu, zostaje po prostu osaczona w wirtualnym świecie, często wręcz tracąc granice pomiędzy nim a rzeczywistością.
Utrata granicy rzeczywistości
Zaskoczyła Państwa skala agresji i wulgarności podczas Strajku Kobiet? Mnie nie, bo ja to widziałem już wcześniej w niektórych grupach społecznościowych. Tam po prostu takie zachowania wyhodowano.
Trumpa i dziesiątki milionów Amerykanów ukarano blokadą w mediach społecznościowych za rzekome inspirowanie ataku na Kapitol, natomiast nie zrobiono tego wobec polityków wspierających ataki Black Lives Matter czy bojówki Strajku Kobiet. Mało tego, nie ukarano w ten sposób nawet samych bojówek. Ktoś w mediach społecznościowych doszedł do wniosku, że może sterować informacją z pozycji Boga bez uwzględnienia prawa, elementarnej uczciwości czy choćby własnego regulaminu. To gigantyczne zagrożenie dla demokracji i wolności słowa.
Można powiedzieć, że przecież każdy może założyć sobie takie media i to jego sprawa, co robi. A czy równie łatwo pogodzilibyśmy się ze stwierdzeniem, że każdemu wolno wykupić wszystkie gazety w kraju, drukarnie i transport oraz dystrybucje prasy? Pewnie uznalibyśmy to za skrajnie niebezpieczny monopol. Tak – przy uwzględnieniu proporcji – stało się z mediami społecznościowymi. Są to w dodatku media niebędące instytucjonalnie przywiązane do naszego kraju. Niemal jedna grupa, o zbliżonych celach ideowo-biznesowych, opanowała nie tylko cały rynek tych mediów, lecz także znaczną część infrastruktury informatycznej. Nawet gdyby byli tam sami święci, to i tak byłoby to niebezpieczne; tymczasem jest to tym bardziej groźne, że siedzą tam ludzie bardzo cyniczni, których ewentualne poglądy są zdecydowanie ekstremalne.
Mały wyłom, duży wrzask
W ciągu 10 dni od powstania Albicli (skrót od alba aquilla – orzeł biały) to nieistniejące wcześniej słowo pojawiło się w internecie 28 mln razy. Głównie w bardzo negatywnym kontekście wściekłego wrzasku wszystkich zadowolonych z obecnego stanu mediów społecznościowych. Organizowano nie tylko chamskie, lecz wręcz przestępcze ataki na portal, próbując go całkowicie sparaliżować już na starcie. Używano do tego narzędzi komputerowych, masowo wysyłających spam, hakerów czy wreszcie zwykłych stad trolli. Albicli nie udało się zniszczyć. Trochę nam spowolnili pracę. Wiele skrzynek poczty mailowej do dziś nie otrzymało potwierdzenia rejestracji, gdyż blokowały słowo „albicla”. Według najskromniejszych wyliczeń dotyczy to 100 tys. osób. Jedyną radą na to jest powtórzenie rejestracji, a jak to nie pomoże – założenie skrzynki na innym portalu. To zresztą będzie dobra odpowiedź dla blokujących.
Kiedy udało się odeprzeć ataki informatyczne, pojawiła się gigantyczna fala pomówień ze strony tzw. profesjonalnych mediów, że portal jest dziurawy jak sito i bez trudu można z niego coś wykraść. Szczególnie wszyscy chcą ukraść Państwa informacje. Problem w tym, co w ogóle można wykraść, skoro jedyne prawdziwe dane, jakie trzeba podać, to adres mailowy. Może to być mail założony chwilę wcześniej i przeznaczony tylko dla tego portalu. Jednemu z hakerów udało się ominąć, w wersji wstępnej projektu, bramkę informatyczną, jedną z wielu, ale pytani przez nas specjaliści twierdzą, że żadnych adresów nie wykradziono. Teraz tych zabezpieczeń jest o wiele więcej, więc nawet i to już nie jest możliwe, o ile sami użytkownicy nie pozwolą sobie ukraść hasła. Kilka dni po powstaniu Albicli nastąpił ogromny wyciek danych z innego medium społecznościowego. Poza specjalistami nikt o tym nie wspominał. O naszym, raczej zmyślonym wycieku pisała niemal cała europejska prasa.
Jak „skopiowaliśmy” Facebooka
Kolejnym hitem światowej prasy było rzekome skopiowanie regulaminu Facebooka. Albicla oparta jest na prawie polskim, a Facebook na anglosaskim, więc skopiowanie nawet części regulaminu nie miałoby żadnego sensu. W całym regulaminie znalazło się jedno bardzo podobne zdanie i przez przypadek przy porównywaniu różnych statutów zostało skopiowane do naszego. Widząc błąd, po paru godzinach go usunęliśmy. Zdanie dotyczyło bardzo ogólnych przepisów występujących niemal wszędzie. Ale to już wystarczyło do ataku na portal. Co ciekawe, niemal nikt nas nawet nie zapytał o wyjaśnienie sprawy i rzadko kto drukował nasze oświadczenie razem z absurdalnymi oskarżeniami.
W sumie wściekłe ataki nie bardzo nam zaszkodziły, bo portal miał promocję wartą miliony dolarów. W internecie nie liczy się najbardziej to, czy o jakimś zjawisku pisze się dobrze czy źle, tylko tzw. afekt, czyli emocjonalność informacji. Na naszym punkcie niektórzy nie tylko dostali „afektu”, lecz wręcz wpadli w psychozę. Dzisiaj dzięki temu wręcz trudno znaleźć Polaka, który nie słyszałby o Albicli.
Coraz sprawniejsze narzędzie, coraz więcej użytkowników
Projekt uruchomiony ponad dwa tygodnie temu jest już dzisiaj zupełnie inny niż na początku. Ma wiele funkcji pozwalających na swobodną dyskusję, zapraszanie znajomych i wyrzucanie ze swojego kręgu osób, z którymi ktoś z Państwa nie chce przebywać. Dla potrzebujących wyższych norm bezpieczeństwa wprowadziliśmy na zasadzie dobrowolności podwójną weryfikację – hasłem i pinem, tak jak w banku. Codziennie pojawia się nowa, ciekawa funkcja. Nawet samo to zjawisko warto zobaczyć, bo coś, co inni dodawali co kilka miesięcy, my dodajemy w 24 godziny. To tak jakby zobaczyć historię mediów społecznościowych na przyspieszonym filmie.
Na Albicli w chwili, gdy piszę ten tekst, jest 55 tys. skutecznie zarejestrowanych użytkowników. Jest ich tyle po usunięciu tysięcy sztucznych kont stworzonych przez zwykłych trolli. Byłoby jeszcze więcej, gdyby w pierwszych dniach operatorzy maili pozwolili się zarejestrować 100 tys. chętnych. Nic straconego. Można to zrobić teraz.
Wśród naszych użytkowników są prezydent Andrzej Duda, Ministerstwo Obrony Narodowej, wicepremier Piotr Gliński, minister Przemysław Czarnek i wielu innych. Są ludzie kultury jak Jan Pospieszalski, Marcin Wolski czy Alicja Węgorzewska. Są media o skrajnie różnych poglądach, jak na przykład Real24 i Krytyka Polityczna czy Onet i WP. Ale przede wszystkim są znani dziennikarze, jak Kasia Gójska, Michał Rachoń, Dorota Kania, Piotr Lisiewicz, Adrian Stankowski, Edyta Hołdyńska, Bartosz Węglarczyk i setki innych. Na jednym portalu znaleźli się narodowcy i Jonny Daniels.
Budujemy realną alternatywę i wierzę, że tak jak kiedyś „Gazeta Polska” zmieniła rynek mediów papierowych, niezalezna.pl polski internet, a Telewizja Republika zrobiła wyłom w ścianie mediów elektronicznych, tak w kilka lat Albicla da prawdziwą alternatywę w mediach społecznościowych.
Zbyt długie siedzenie przed komputerem zdrowe nie jest - wzrok i kręgosłup cierpią wówczas najbardziej. Wystarczy jednak kilka prostych czynności, żeby wybrać się na miasto i nie tracić kontaktu ze światem, a konkretnie z wolnym od cenzury serwisem Albicla! Przedstawiamy Państwu prostą instrukcję, która pomoże w mobilnej aktywności na naszym portalu społecznościowym.
Portal społecznościowy Albicla.com, który został stworzony przez Strefę Wolnego Słowa w odpowiedzi na polityczną i ideologiczną cenzurę światowych gigantów, cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Jego powstanie odnotowały m.in. zagraniczne media, w tym Deutsche Welle, a do grona kilkudziesięciu tysięcy użytkowników dołączyli m.in. Trybunał Konstytucyjny, Polska Agencja Prasowa, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Wykop.pl, Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”, i wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz.
Jeśli coś jest popularne, to musi być także dostępne. W dzisiejszych czasach niemal każdy dysponuje smartfonem, więc nie musi siadać przed komputerem, by dowiedzieć się „co w trawie piszczy”. Miejski autobus, tramwaj, czy metro – to również miejsca gdzie możemy mieć kontakt ze światem i oczywiście korzystać z Albicli.
Póki co nie ma jeszcze aplikacji, która by to ułatwiała (i niestety mogłaby być blokowana przez monopolistów), ale nie jest ona wcale konieczna. Wystarczy kilka nieskomplikowanych czynności, aby mieć Albiclę w swoim telefonie bez konieczności wpisywania za każdym razem adresu.