Kolor, który jest synonimem elegancji, dziś stał się manifestem politycznym. Strach włożyć czarną sukienkę, bo od razu znajdą się tacy, którzy dostrzegą w tym prowokację.
My kobiety, szczególnie te, którym do ideałów czarnego protestu daleko jak stąd na Księżyc, łatwo nie mamy. Naprawdę. Szczególnie teraz jesienną porą. Latem jest prościej, czerń przyciąga światło, jest w niej gorąco, lepiej wybrać jasne kolory. Ale jesień? Zima? Toż to wymarzona pora, by nosić granaty, bordo, szarości i nieodzowną czerń. Raz że czerń jest elegancka, dwa – pasuje do wszystkiego. I jakoś tak ładnie komponuje się z burą pogodą za oknem. W końcu chyba każda z nas ma przynajmniej jedną czarną sukienkę w swojej szafie. Czy teraz będzie się ona kurzyła, bo ubranie się w nią będzie odbierane jako jednoznaczna deklaracja polityczna i światopoglądowa?
Od paru dni czarny strój to już polityczna manifestacja. Jesteś na czarno, jesteś zwolennikiem aborcji, albo przynajmniej popierasz postulaty tych, którzy o dostęp do aborcji walczą. Skojarzenie po czarnych marszach i czarnych protestach jest jednoznaczne. To, że dziś mam na sobie czarny golf, nie oznacza, że zmieniłam nagle swoje poglądy. Oznacza, że miałam ochotę taką, a nie inną bluzkę założyć, bez żadnych podtekstów. No ale – jak się okazuje – nie jest to takie oczywiste. Czerń kojarzy się też z żałobą. Wszak nie wypada na pogrzeb przyjść w krzykliwie czerwonej sukience. Taki pogrzeb to dziś dopiero polityczna manifestacja. Wszyscy ubrani na czarno. Że o księżowskich sutannach, czy zakonnych habitach nie wspomnę. Ci to dopiero mają „czarny protest” każdego dnia.
W piątek czarną sukienkę założyła Pierwsza Dama. I zaraz pojawiły się spekulacje, czy to aby nie wyraz solidarności z uczestnikami czarnych protestów. Nie żartuję. Tego dnia Pałac Prezydencki i Pierwszą Damę odwiedziła Anna Lewandowska, prezes Komitetu Krajowego Olimpiad Specjalnych Polska. Jak przystało na oficjalne spotkanie obie panie zadbały o to, by prezentować się bardzo elegancko. A nic tak nie podkreśla elegancji jak strój w odpowiednim kolorze. W tym przypadku czarnym. „Agata Duda na tę okazję wybrała dopasowaną sukienkę, która wyeksponowała jej zgrabną sylwetkę i wcięcie w talii, a Lewandowska postawiła na bezpieczną "małą czarną" przed kolano” - donoszą portale plotkarskie i na dowód dołączają zdjęcie obu pań. Faktycznie, i Agata Duda, i Anna Lewandowska prezentują się znakomicie. Na zdjęcie od razu rzuciły się modowe stylistki. W końcu z tego żyją, że ubierają, komentują i wyznaczają modowe trendy. Tym razem jednak o modzie nie było ani słowa. Było natomiast o kolorach: „Czyżby obie Panie, ubierając się w czarne sukienki chciały zasygnalizować, że popierają czarny marsz?” - zapytała stylistka Dorota Wróblewska na swoim oficjalnym blogu. Uff, dobrze, że obie panie zadbały o jasne rajstopy, więc na szczęście całe na czarno ubrane nie były.
Nie ma to jak wietrzyć sensację tam, gdzie jej nie ma. Agata Duda ma swoją wizję roli Pierwszej Damy i ją konsekwentnie realizuje. I nie daje się wciągnąć w żadne polityczne rozgrywki. A w te już od niemal początku prezydentury Andrzeja Dudy próbują ją zaangażować organizacje kobiece. A to w mediach apelują, by zajęła stanowisko w sprawie aborcji, a to piszą do niej list. Jako że Pierwsza Dama wydarzeń społecznych nie komentuje, więc i nie wdaje się w te dyskusje. No to teraz jej poglądy oceniane będą po ubiorze. Jak czarna sukienka, to wiadomo komu sprzyja, jak biała – to też polityczna manifestacja. Zieloną sukienkę też strach założyć, bo jeszcze ktoś wysnuje teorię, że Pierwsza Dama Partię Zielonych popiera. Nie wprost, ale poprzez kolor sukienki. Czerwień w zasadzie też się politycznie kojarzy. I tak można każdego dnia zastanawiać się, co nie wprost, a poprzez strój chciała wyrazić ta czy inna kobieta i co chciała zamanifestować, zakładając taką a nie inną sukienkę. A ona chciała elegancko wyglądać i dobrze się prezentować podczas oficjalnego spotkania. Tylko tyle.
Małgorzata Terlikowska