"Czołem, panie ministrze!" – miał usłyszeć Bartłomiej M. od osadzonych w tarnowskim areszcie. Mecenas Luka Szaranowicz podtrzymuje, że klient w areszcie "czuje się bezpiecznie".
– Nic mu nie grozi i nie jest prawdą, że współwięźniowie zachowywali się w sposób agresywny wobec mojego klienta – dodał mecenas. Bartłomiej M. stawia się na porannym apelu. Je też zupę mleczną na śniadanie.
Bartłomiej M. trafił do aresztu 30 stycznia. Były rzecznik MON trafił do tarnowskiego więzienia w związku z oskarżeniem o "powoływanie się na wpływy w instytucji państwowej i podjęcia się pośrednictwa w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł". Podobne zarzuty usłyszał były poseł PiS Mariusz Antoni K.
Mimo że poręczenie finansowe za Bartłomieja M. złożył o. Tadeusz Rydzyk, a obrońcy oskarżonego zapewniali, że ich klient nie będzie utrudniał postępowania karnego, były rzecznik MON pozostaje w areszcie.