Tak na dobrą sprawę tej nominacji trudno się dziwić, choć z drugiej strony, czy nie można było mianować na to stanowisko wprost Niemca. Rozumiemy jednak, że pewne pozory trzeba jeszcze, czasowo, zachować. Zresztą mogłoby się okazać, że autentyczny Niemiec byłby bardziej skłonny uznać polskie rację niż Krzysztof Ruchniewicz, powołany przez Sikorskiego na stanowisko pełnomocnika ministra spraw zagranicznych ds. polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej. Nominacja ta, będąca policzkiem (to najłagodniejsze określenie) dla środowisk patriotycznych (nawet tych bardzo krytycznie odnoszących się do PiS) wzburzyła opinię publiczną. Dlaczego? Podajmy, na początek, tylko jeden - najdrastyczniejszy - przykład. W trakcie debaty o reparacjach dla Polski, Ruchniewicz nie tylko głosił, że naszemu krajowi nic się nie należy, ale sugerował wprost, że to Polacy powinni... zapłacić Niemcom, finansując np. raport na temat "prywatnego niemieckiego mienia przejętego przez Polskę".
To, co Tusk przedstawił niegdyś mało eleganckim językiem, odpowiadając na pytanie o reparacje, zadane mu w trakcie jednego z przedwyborczych spotkań KO, gdy "argumentował", wyraźnie "wkurzony": "Reparacje? Panie, a z jakiej paki?", to profesor Ruchniewicz "argumentuje naukowo" i bez inwektyw. No cóż, co profesor to nie prosty magister!
Radosław (jeszcze niedawno po prostu: Radek) Sikorski wprost rozpływa się nad swoim nominatem. Jak podaje komunikat MSZ, 57-letni prof. Krzysztof Henryk Ruchniewicz jest historykiem, niemcoznawcą, dyrektorem Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta, członkiem Senatu Uniwersytetu Wrocławskiego na kadencję 2020-2024. "W 2023 r. został laureatem nagrody Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. W uzasadnieniu podkreślono m.in. jego wybitne zasługi na rzecz porozumienia polsko-niemieckiego i idei europejskiej. Odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi "za zasługi na rzecz rozwoju nauki" (2011 r.), Krzyżem Zasługi na Wstędze Orderu Zasługi RFN (Niemcy) "za zaangażowanie na rzecz przyjaźni polsko-niemieckiej oraz jego pracę naukową w tym obszarze" (2019 r.). Otrzymał też medal upamiętniający 30. rocznicę Pokojowej Rewolucji i Zjednoczenia Niemiec "Sachsen – Land der Friedlichen Revolution" za szczególne zasługi dla relacji polsko-niemieckich i zaangażowanie obywatelskie (2021 r.)", czytamy dalej.
W komunikacie MSZ podano, że głównymi zadaniami pełnomocnika będą: formułowanie propozycji mających na celu poprawę polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej; wspieranie i podejmowanie działań na rzecz rozwoju polsko-niemieckich kontaktów społecznych; oraz współpraca z koordynatorem do spraw niemiecko-polskiej współpracy międzyspołecznej i przygranicznej.
Pełnomocnik ma także "wspierać Ministerstwo Spraw Zagranicznych w dialogu ze stroną niemiecką w obszarze polityki historycznej, monitorować stanu realizacji Domu Niemiecko-Polskiego w Berlinie i podejmować działania, mające na celu uwzględnienie przez stronę niemiecką polskich interesów w ramach tego projektu oraz angażować się na rzecz realnego zwiększenia dostępności nauczania języka polskiego w RFN".
Nie wiadomo jeszcze jak pan Ruchniewicz, jako urzędnik, ma zamiar realizować wyliczone w akapicie wyżej zadania. Jeżeli tak, jak realizował polskie interesy będąc "tylko" naukowcem to niech Pan Bóg ma nas w opiece!
Ruchniewicz stał, jako szef Centrum im. Willy’ego Brandta, za sporządzonym przez Centrum i tzw. "Konferencję Ambasadorów RP", osławonym oświadczeniem występującym przeciwko staraniom rządu polskiego o reparacje za zbrodnie wojenne, zniszczenia i masowy rabunek dokonany przez Niemcy i Niemców w czasie II wojny światowej. Sporządzony przez ekspertów raport określający polskie straty (bardzo skromnie) na 6 bilionów 220 mln zł. Ruchniewicz i jego "ambasadorzy RP", uznali za „oparty na zmanipulowanej metodologii wyraz partyjnej propagandy”. To jednak mało, Ruchniewicz i jego "ambasadorzy RP" w dalszej części swojego oświadczenia postulowali - ustanowienie, najlepiej we współpracy z rządem niemieckim, grantu naukowego. Grant ten miałby zająć się "profesjonalnie historią Niemiec i stosunkó polsko-niemieckich w XX wieku i pierwszych dziesięcioleciach XXI wieku". Pieniądze na grant, zdaniem Ruchniewicza et consortes, "powinny pochodzić ze środków przeznaczonych na działalność Instytutu Strat Wojennych", który to Instytut - do czego grupa Ruchniewicza wezwała - "jako partyjne, przzedsięwzięcie PiS należałoby niezwłocznie zlikwidować". Ważnym elementem, którym, w ramach grantu, mieliby się zająć "najlepsi naukowcy" (są oni chyba, panie Ruchniewicz, w Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta?) miałoby być określenie "zakresu i wysokości świadczeń ze strony niemieckiej, jakie otrzymała Polska w zakresie tzw. reparacji poczdamskich (w tym wartości przez Polskę prywatnego mienia niemieckiego...)".
Bezczelność tego "oświadczenia" wprost poraża. Polsce, jak to jawnie stwierdza (przyjmijmy tę roboczą nazwę) Grupa Ruchniewicza, nie tylko nie należą się reparacje za dokonane przez Niemców zbrodnie wojenne, zniszczenia i masowe rabunki, ale to Polska powinna zapłacić za, de facto uzasadnienie - "naukowe uzasadnienie", że te reparacje nam się nie należą - bo jak inaczej uznać cytowaną wyżej frazę o "zakresie i wysokości świadczeń ze strony niemieckiej, jakie otrzymała Polska w zakresie tzw. reparacji poczdamskich (w tym wartości przez Polskę prywatnego mienia niemieckiego...)".
I nie co się temu wszystkiemu dziwić, gdy przyjrzymy się dorobkowi Ruchniewicza. Zacznijmy od jego ostatniej, wydanej w tym roku, książki, której tytuł mówi wszystko - "Partyjna kampania reparacyjna PiS ("Die Reparationskampagne" der Partei Recht und Gerechtigkeit)". Pan profesor zasiada także w szeregu prestiżowych instytycji naukowych. Ruchniewicz jest m. in. członkiem: rady fundacji Stiftung Ettersberg. Europäische Diktaturforschung, prezydium Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej (ponownie, od 2024), rady naukowej Historisch-Technisches Museum Penemünde, Kuratorium Stiftung Kulturwerk Schlesien, Historische Kommission für Schlesien... Zwróćmy tu szczególną uwagę na "Komisję Podręcznikową", w której składzie Ruchniewicz znajduje się ponownie. Z pewnością dopuści ona do szkolnego użytku czwarty tom podręcznika "Europa. Nasza historia". Wejście do szkół podręcznika, przedstawiającego najnowsze dzieje z punktu widzenia polityki historycznej Berlina, było dotąd blokowane przez polski rząd Zjednoczonej Prawicy. Przy "ministerce edukacji", niejakiej Nowackiej, "dzieło" to z pewnością będzie jedną z najbardziej hołubionych POzycji. "Potop", w szkołach Barbarii (jak ją nazwał Rafał Ziemkiewicz) Nowackiej będzie czytany we fragmentach (z pewnością opuszczony zostanie fragment o obronie Jasnej Góry), ale "podręcznik" reklamowany przez Ruchniewicza będzie, chyba, trzeba znać na wyrywki.
Nominacja Ruchniewicza wzbudziła entuzjazm Niemców. "Serdecznie gratuluję Panu, Panie @KrzyRuch, nominacji na stanowisko pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej i z cieszę się na wspólne projekty z Panem i Pana niemieckim odpowiednikiem, posłem Nietanem", piał z zachwytu ambasador Viktor Elbling. Złośliwi zauważyli, że po nominacji Ruchniewicza, "Niemcy mają faktycznie dwóch pełnomocników".
Wybitny niemcoznawca prof. Stanisław Żerko (bardzo krytyczny wobec każdej aktualnej władzy) sprawę nominacji Ruchniewicza skomentował krótko: "Chyba najskrajniej proniemiecki polski "niemcoznawca" (cokolwiek to dziś znaczy) został pełnomocnikiem polskiego rządu ds. współpracy polsko-niem. Bardzo zaangażowany w wykazanie, że Polska dostała b. dużo od Niemiec za okres okupacji 1939-45. Oj, ciężko będzie!"
Poseł obozu patriotycznego Paweł Jabłoński (PiS) uznał nominację Ruchniewicza za coś, co przekroczyło niewysokie przecież, według niego, standardy ekipy 13 grudnia: "Nieprawdopodobny skandal – nawet jak na standardy tej bandy. Pełnomocnikiem rządu Tuska ds. współpracy polsko-niemieckiej został Krzysztof Ruchniewicz @KrzyRuch, szef Centrum im. Willy'ego Brandta – którego zdaniem polscy podatnicy powinni sfinansować raport na temat „prywatnego niemieckiego mienia przejętego przez Polskę”. Dokument z takim żądaniem przygotowali na przełomie grudnia i stycznia wraz z „Konferencją Ambasadorów RP”. ‼️Jeszcze raz: ich zdaniem Polska nie tylko ma nie otrzymać zadośćuczynienia należnego nam za wymordowanie 6 mln ludzi, zniszczenie tysięcy miast i wsi, zrabowanie majątku państwowego i prywatnego – ale ZAPŁACIĆ ZA ROZLICZENIE SIĘ Z NIEMCAMI z tego, co okupanci pozostawili w Polsce‼️ Ambasador Niemiec gratuluje i nie posiada się z radości – trudno się dziwić…"
I chyba już, choćby w świetle ostatnich wydarzeń na polsko-niemieckiej granicy (o ile coś takiego w ogóle jeszcze istnieje), nikt dziwić się nie powinien.
Chyba najskrajniej proniemiecki polski "niemcoznawca" (cokolwiek to dziś znaczy) został pełnomocnikiem polskiego rządu ds. współpracy polsko-niem. Bardzo zaangażowany w wykazanie, że Polska dostała b. dużo od Niemiec za okres okupacji 1939-45. Oj, ciężko będzie! https://t.co/4o66rBiXsU
— S. Żerko (@StZerko) June 14, 2024
Serdecznie gratuluję Panu, Panie @KrzyRuch, nominacji na stanowisko pełnomocnika ds. współpracy polsko-niemieckiej i z cieszę się na wspólne projekty z Panem i Pana 🇩🇪odpowiednikiem, posłem Nietanem.
— Viktor Elbling (@Amb_Niemiec) June 14, 2024
🚨 Nieprawdopodobny skandal – nawet jak na standardy tej bandy.
— 🇵🇱 Paweł Jabłoński (@paweljablonski_) June 14, 2024
Pełnomocnikiem rządu Tuska ds. współpracy polsko-niemieckiej został właśnie Krzysztof Ruchniewicz @KrzyRuch, szef Centrum im. Willy'ego Brandta – którego zdaniem polscy podatnicy powinni sfinansować raport na temat… https://t.co/upCcFahb7u pic.twitter.com/EmbGwSFjS6
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kurski: jednego dnia Sutryk popiera Trzaskowskiego, drugiego przychodzi po niego CBA. To sprawka Tuska.