Ojciec otruł siebie i syna na sali zabaw na warszawskim Bemowie. Mimo reanimacji nie udało się ich uratować. - Czułam, że to się stanie, mówiłam, ale nikt mi nie wierzył - mówi "Super Expressowi" zrozpaczona pani Justyna M., matka dzieci. Pojawiają się nowe szczegóły dotyczące rodziny i tragedii, jaka się wydarzyła.
Do tragedii doszło w niedzielę na sali zabaw "Kolorado" przy ulicy Konarskiego na Bemowie. 35-letni mężczyzna miał tego dnia wyznaczone przez sąd spotkanie z dwojgiem swoich dzieci - 4-letnim Arturem i 6-letnią Kornelią, które na co dzień znajdują się pod opieką matki. Spotkanie odbywało się na sali zabaw i było nadzorowane przez kuratora. Tomasz M. w pewnym momencie poszedł ze swoim kilkuletnim synem do łazienki.
Gdy długo nie wracali, kurator, pod którego nadzorem odbywało się spotkanie z dziećmi, poszedł zobaczyć, co się stało. Ku jego przerażeniu okazało się, że Tomasz M. i jego syn leżą nieprzytomni. Jeszcze żyli. Gdy trwała walka o ich życie, do "Kolorado" wbiegła zaniepokojona Justyna M. Gdy zobaczyła, co się stało - zemdlała.
Mimo natychmiastowej pomocy i reanimacji, ojciec i syn zmarli w szpitalu. Prawdopodobnie ojciec otruł siebie i syna. Jednak dopiero sekcja zwłok umożliwi odpowiedź na pytanie, czy do śmierci dziecka i jego ojca przyczyniło się podanie trucizny.