Szkoda, że ustała akcja wkładania koszulek z napisem „jestem gorszego sortu”. Brały w niej udział osoby związane z dawnym mainstreamem, sieroty po koalicji PO-PSL. Gdy dziś czytam wywody niektórych dziennikarzy na temat obecnej sytuacji politycznej i szerzej – otaczającej nas rzeczywistości, dochodzę do wniosku, że koszulki z tym napisem idealnie by do nich pasowały - pisze Dorota Kania w "Gazeta Polska Codziennie".
Warto zapytać, gdzie byli ci wszyscy dziś tak odważni publicyści, gdy Bronisław Komorowski, wówczas prezydent RP, czy Radosław Sikorski, ówczesny szef MSZ-etu, gnali limuzynami przez polskie wsie i miasteczka, łamiąc wszelkie przepisy. Gdzie byli, gdy Sikorski zawierał skrajnie niekorzystną dla Polski umowę z Rosją? Gdzie było towarzystwo dziennikarskie, gdy Paweł Graś nocą pod śmietnikiem układał się w sprawie sprzedaży „Rzeczpospolitej”? Gdy Donald Tusk osłaniał aferę Amber Gold? Dlaczego ich pasja śledcza uaktywniła się dopiero teraz, a celem napaści stał się m.in. Bartłomiej Misiewicz? Szukając odpowiedzi, warto przypomnieć sobie, jak sprawnie Misiewicz poradził sobie z ludźmi WSI przy sprawie Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO. Dopiero wtedy można zrozumieć, skąd te wszystkie wymyślone zarzuty.