- Jeśli chodzi o umiejętność przekazywania informacji społeczeństwu przez MON jest wiele powodów do zmartwienia. Sprawa Caracali jest najdobitniejszym przykładem. Coś, co powinno skończyć się procesem i zarzutami dla poprzednich decydentów, jest dalej wykorzystywane przez opozycję. (...) Mam wrażenie, że kierownictwo resortu myśli, że ich niewątpliwe osiągnięcia obronią się same. Tak niestety nie jest – powiedział w "Chłodnym okiem" publicysta Adrian Stankowski.
- W PO od czasu jej powstania pojawił się wczoraj pierwszy sensowny pomysł, który mogę entuzjastycznie poprzeć. Chodzi o powołanie specjalnej komisji śledczej w sprawie Caracali. To jest rzadkim przykładem czegoś, kiedy jedna strona polityczna ma szlema z ręki mówiąc językiem brydżowym – stwierdził Adrian Stankowski. - Clou sprawy leży w tym, że to są śmigłowce w ogóle niepotrzebne naszej armii. Planowano je kupić 13 mld złotych. Polskiej armii nie jest potrzebna flotylla takich desantowych śmigłowców, bo to taki autobus ze śmigłem. Brak adekwatności do potrzeb wojska pokazuje wyznaczenie 16 śmigłowców do współpracy z Marynarką Wojenną. Żaden polski okręt nie jest jednak przygotowany na przyjęcie takiego latającego autobusu – dodał.
- Jaś Fasola polskiej armii, czyli generał Koziej stwierdził, że te śmigłowce będą wspierać Marynarkę Wojenną z lądu. To teoria, jakby MW wyposażyć w gąsienice i wyjedzie ona na wydmy, by szturmować okopy. Wiemy też, że zakup Caracali byłby dwukrotnie droższy niż na przykład w przypadku Brazylii. Ważniejsze jednak okazuje się to, co powiedział Berczyński w wywiadzie niż to, że Polska straciłaby 13 mld na coś zupełnie niepotrzebnego – zauważył Stankowski.
- Jeśli chodzi o umiejętność przekazywania informacji społeczeństwu przez MON jest wiele powodów do zmartwienia. Sprawa Caracali jest najdobitniejszym przykładem. Coś, co powinno skończyć się procesem i zarzutami dla poprzednich decydentów, jest dalej wykorzystywane przez opozycję. Z komunikacją jest jak ze szklanką - gdy ja nie naleje tam wody, ktoś inny może nalać tam truciznę. Takie przykłady można niestety mnożyć. Mam wrażenie, że kierownictwo resortu myśli, że ich niewątpliwe osiągnięcia obronią się same. Tak niestety nie jest – zaznaczył publicysta.