Wczoraj w terminalu węglowym gdańskiego portu aktywiści Greenpeace wspięli się na dźwigi i zatrzymali ich pracę. Po akcji mediacyjnej policji łącznie 18 osób zeszło z dźwigów. 10 osób postanowiło spędzić noc na wysokości. Szkoda, że aktywiści nie protestowali tak samo żarliwie, kiedy władze Warszawy wlewały do Wisły miliony metrów sześciennych ścieków.
Po północy opublikowali oni film z dźwigów, w którym mówili, że zostaną tak długo, jak będzie to potrzebne. Ci, którzy schodzą są zatrzymywani przez policję - z ostatnich informacji przekazanych przez policję wynika, że zatrzymanych jest 18 osób - oni zostali przewiezieni do komisariatów i dziś zapewne będą przesłuchiwani w związku z nielegalnym wtargnięciem na teren portu.
Wcześniej, przez strażników z Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku zatrzymanych zostało dwoje cudzoziemców, którzy usłyszą zarzuty w związku z blokadą przez tę organizację ekologiczną w gdańskim porcie statku z transportem węgla z Mozambiku.W świetle prawa grozi im do pięciu lat pozbawienia wolności.
Reakcja premiera
Wczoraj odbyła się konferencja prasowa, podczas której premier krótko odniósł się do sytuacji, podkreślając, że Polska podjęła wielki wysiłek w kwestii węgla.
- Idziemy w kierunku gospodarki zielonej, ale to jest proces, wszystko nie zmieni się z dnia na dzień. Wielki wysiłek, jakim do tej pory wykazała się Polska, powinien zostać doceniony. Proszę, również ekologów, by uwzględnili kontekst historyczny kraju, odpowiedzieli sobie na pytanie: dlaczego jesteśmy w tym miejscu dzisiaj? Czasy komunizmu przekładają się przez długie lata na różne sektory państwa - mówił Mateusz Morawiecki. - Najdroższa energia to ta, która nie jest w ogóle dostarczona - zmiany w systemie muszą odbywać się stopniowo - dodał premier.