Sikorski o swojej kontrowersyjnej wypowiedzi podczas negocjacji: Dokumunety pokazują, że miałem rację
Ważna jest treść, to znaczy czy miałem rację, że krwawa rozprawa z Majdanem była jeszcze możliwa. Dokumenty, które teraz wypływają, pokazują, że była możliwa i że miałem rację. - mówił Radosław Sikorski.
O przebiegu negocjacji pomiędzy ukraińską opozycją a prezydentem Wiktorem Janukowyczem mówił w "Sygnałach Dnia" w Programie I Polskiego Radia szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Odniósł się także do zarzutów pod adresem wypowiedzianych słów: "Jeżeli nie poprzecie porozumienia, władze wprowadzą stan wojenny i wszyscy będziecie martwi". CZYTAJ WIĘCEJ
- Proszę pamiętać, że ja tam byłem wtedy gdy maskara trwała - podkreślił. Jak dodał, dziś już wiemy, że rozkaz udziału wojska w akcji terrorystycznej był rzeczywiście realny. - To była bardzo dramatyczna sytuacja - mówił. Sikorski stwierdził, że kiedy przyjechał do Kijowa Janukowycz miał pod swoją wodzą ludzi, którzy z karabinów maszynowych strzelali do ludzi.
Szef MSZ skrytykował komentarze pod adresem swojej wypowiedzi.
- To bardzo niemądre komentarze, bo one czepiają się formy, a ważna jest treść, to znaczy czy miałem rację, że krwawa rozprawa z Majdanem była jeszcze możliwa. Dokumenty, które teraz wypływają, pokazują, że była możliwa i że miałem rację. Moim obowiązkiem było przestrzec stronę opozycyjną w jak poważnej się znalazła sytuacji - powiedział.
Ocenił, że jego słowa odniosły pozytywny skutek, ponieważ Rada Majdanu zdecydowaną większością poparła to porozumienie. - Podpisała je opozycja, poświadczyła Francja, Niemcy i Polska w imieniu Unii Europejskiej a nie zaakceptowała go Rosja, bo uważała, że Janukowycz dostał zbyt twardą ofertę, że wyrwaliśmy w tym porozumieniu zbyt dużo - powiedział szef MSZ.
- Ja jakoś nie przypomniam sobie, żeby ktoś z Polski mówił mi wówczas, że już "po Janukowyczu" i że nie trzeba zawierać porozumienia - mówił.
Odnosząc się do obecnej sytuacji na Ukrainie i groźby podziału terytorialnego państwa, ocenił, że nowe władze powinny teraz zapewnić wszystkie mniejszosći, że będzie dla nich miejsce. - To trzeba za wczasu mówić - ocenił.
Komentując sytuację gospodarczą na Ukrainie szef MSZ podkreślił konieczność zwalczania korupcji oraz przeprowadzenia reform w tym kraju.
- Ostrzegałem przed licytowaniem się z Rosją na oferty finansowe wobec Janukowycza, przed inwestowaniem wielkich pieniędzy w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy. Dzisiaj widzimy, jak bardzo była skorumpowana i gdzie by poszły nasze pieniądze - w te żyrandole, w te galeony, w to całe kapiące bezguście - powiedział Sikorski.
Jego zdaniem, jednym ze źródeł wsparcia reform na Ukrainie powinno być zamrażanie kont i aktywów Janukowycza i ludzi z nim związanych poza Ukrainą. - Tu jest ogromna odpowiedzialność niektórych państw Unii Europejskiej, które my przez wiele tygodni namawialiśmy, aby zrobiły coś z tymi majątkami, o których wszyscy wiedzieli, że są przechowywane na zachodnich kontach - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Podkreślił, że Ukraina i jej granice są uznawane przez jej sąsiadów. Dodał, że w 1994 r., po tym, jak dobrowolnie zrezygnowała z olbrzymiego arsenału atomowego odziedziczonego po Związku Radzieckim, trzy mocarstwa - USA, Wielka Brytania i Rosja wydały tzw. deklarację budapesztańską. - W tej deklaracji (...) jest powiedziane wyraźnie, że mocarstwa gwarantują niepodległość, nienaruszalność granic i wolność od nacisków wobec Ukrainy - powiedział Sikorski.
Pytany o to, czy pojawienie się b. premier Julii Tymoszenko na Majdanie należy oceniać jako "falstart polityczny", szef MSZ odparł: "Nie. Ona chyba musiała się pojawić na Majdanie i podziękować za uwolnienie, ale uważam, że Ukraina potrzebuje polityków, którzy mogą udowodnić uczciwe pochodzenie swoich majątków".
- Rosja jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa i byłoby błędem lekceważenie jej wpływów na Ukrainie - zaznaczył Sikorski.