Na kanwie debaty nad nowelizacją ustawy o IPN zaczął się znowu przewijać wątek narodowy.
Co to znaczy być Polakiem? Kto jest Polakiem? Wspaniałą lekcję dało nam wielu Polaków, którzy mają korzenie żydowskie. Bardzo mocno stanęli w obronie Polski, w czasie gdy nasi współobywatele niemający takiego pochodzenia, atakowali nasz kraj nawet na arenie międzynarodowej. Kto okazał się lepszym Polakiem? Ten, kto z dziada pradziada udowadnia swoje słowiańskie korzenie, czy ten, co Polski broni? - pisze we wstępniaku do najnowszej "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz.
Tradycja I Rzeczypospolitej wprowadziła w świadomość naszego narodu wieloreligijność i wielokulturowość. Nie ma to nic wspólnego z poprawnym politycznie ruchem multi-kulti forsowanym w wielu stolicach Europy. Wielokulturowość I Rzeczypospolitej nie oznaczała unicestwienia własnej tożsamości, języka czy wiary. Tożsamość Polaka była poszerzana o obyczaje Litwinów, Rusinów, Żydów, Niemców, Ormian i innych nacji zamieszkujących nasze państwo. Stawała się elementem polskiego patriotyzmu, a to powodowało, że te nacje czuły się w I RP po prostu „u siebie”. Bronili swojego państwa, które stało się wspólną Ojczyzną. Wielka Rzeczpospolita promieniowała na inne narody przyjaźnią i tolerancją. Przykładem jest tu choćby przyjaźń polsko-węgierska.
Patriotyzm polskiego Żyda, Rusina czy Niemca bywał równie gorący, a często nawet bardziej niż rodzimego mieszkańca Małopolski czy kolebki Rzeczypospolitej – Wielkopolski. Znam przykład polskich oficerów pochodzenia niemieckiego, którzy zginęli w Katyniu tylko dlatego, że nie chcieli potwierdzić swojej przynależności do Niemiec.
Ten unikalny rodzaj patriotyzmu powodował, że łatwo mogliśmy rozbudowywać nasze państwo, i tego najbardziej bały się ościenne mocarstwa. To, co oni robili siłą, my uzyskiwaliśmy w drodze porozumień. Projekt I Rzeczypospolitej zaczął się walić, gdy doszło do sporu między rusińską oligarchią a Kozakami nierzadko o polskich korzeniach. Konflikt społeczny szybko stał się sporem narodowym. Nie zmienił tego fakt, że na czele wojsk polskich stał Rusin Jeremi Wiśniowiecki, a kozackim przewodził Bohdan Chmielnicki, potomek polskiej szlachty.
Projekt I Rzeczypospolitej był niszczony przez zaborców do korzeni. Chodziło nie tylko o rozbiór terytorium czy likwidację instytucji państwa, lecz o rozebranie ze wspólnych korzeni tożsamości tworzących ją narodów. Ten rozbiór okazał się najtrwalszy. Rosja, ale nie tylko ona, doszła do mistrzostwa w napuszczaniu na siebie Polaków i Ukraińców, a także Polaków i Żydów. To dzisiaj jej najgroźniejsza broń, gorsza od cyberataków czy tysięcy czołgów. Rodzi chaos, w którym wielu ludzi czuje się zagubionych.
CAŁOŚĆ W JUTRZEJSZEJ "GAZECIE POLSKIEJ"