Gościem redaktor Katarzyny Gójskiej w programie „W Punkt” na antenie Telewizji Republika był Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. Później, już w trakcie programu, do rozmowy dołączył europoseł PiS Ryszard Czarnecki, z którym prowadząca połączyła się przez komunikator Skype.
Pierwsze pytanie dotyczyło epidemii koronawirusa i teorii forsowanych przez dużą część polityków opozycji. Katarzyna Gójska zapytała Tomasza Sakiewicza, czemu służy powielanie informacji, że wirus rzekomo jest już w Polsce, ale rząd go ukrywa.
– Były dwa cele, bardzo wyraźne. Zostały nawet zdefiniowane. Po pierwsze: wywoływanie strachu. Jest to ważny element kampanii Platformy Obywatelskiej. Pamiętamy hasło „Oni pójdą na wybory”, gdzie pokazywali – jak się okazało – swojego człowieka, który był bardzo agresywny pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Dalej, strach przed tym, że Polska wyjdzie z UE, że zawali się budżet. Ale najbardziej ludzie boją się oczywiście zarazy, epidemii, bo jest nieznana, nie wiedzą, z czym mają do czynienia. Zanim ludzie zorientują się, jaka jest skala, jaki jest problem, wywołanie strachu jest bardzo skuteczne- odpowiedział redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.
– Po drugie: rzeczywiście istniało poważne prawdopodobieństwo, że jakiś przypadek koronawirusa zostanie stwierdzony przed konwencją Kidawy-Błońskiej i siłą rzeczy tę konwencję przykryje. Postanowili to uprzedzić i ewentualną winę za pecha, bo trudno byłoby tu mówić o czymkolwiek innym, przerzucić na władzę. Uprzedzili więc tego pecha, który im się w końcu nie przytrafił, ale zdecydowanie przestrzelili z siłą straszenia- dodał.
– Platforma ma doskonałych psychologów jeśli chodzi o wywoływanie agresji i lęków, ale w rzeczywistości jest to granie na ciemnej stronie mocy, tego co w człowieku gorsze, słabsze. Oni to lubią- wskazał Sakiewicz.
Do rozmowy dołączył również europoseł Prawa i Sprawiedliwości, Ryszard Czarnecki. Redaktor Gójska zapytała polityka o sytuację na granicy turecko-greckiej, incydenty dotyczące uchodźców, użycie gazów łzawiących, by powstrzymać szturm na przejścia graniczne.
-Czy to początek kolejnego kryzysu migracyjnego?-spytała dziennikarka.
– Myślę, że to, niestety, dopiero początek być może wielkiego, olbrzymiego exodusu. Trzeba stanowczo powiedzieć, że jest w tym dużo winy Unii Europejskiej. Nie przez jakąś generalną politykę migracyjną, ale przez to, że trzy lata temu UE podpisała z Turcją specjalne porozumienie. Ankara zagwarantowała wówczas, że tych imigrantów nie wypuszcza, a Bruksela w dwóch ratach wypłaca pieniądze z tego tytułu, przeznaczone na schronienie na ziemi tureckiej dla tych imigrantów- podkreślił Ryszard Czarnecki.
– To porozumienie podpisano trochę na „łapu-capu”. Opiewało ono na kwotę 6 mld euro, które miały być Turcji wypłacone przez Komisję Europejską. Pierwsza rata została wypłacona, druga nie. Ankara od dłuższego czasu upominała się o te pieniądze, strona unijna podnosiła natomiast różne argumenty-dodał.
– Unia Europejska podpisała się pod tym dokumentem i nie wywiązała się z niego. Nie bronię Turków, ale niedostrzeganie tego, że UE nie realizuje zawartego z Ankarą porozumienia, jest w mojej ocenie poważnym nadużyciem- dla bezpieczeństwa europejskiego, także dla bezpieczeństwa Polski, bo nie jest to jakaś abstrakcyjna sprawa gdzieś daleko od nas. Warto dodać, że na marcowym posiedzeniu Kolegium Komisarzy Komisji Europejskiej ma stanąć kwestia polityki migracyjnej-poinformował eurodeputowany.
Na koniec redaktor Gójska zapytała naczelnego „Gazety Polskiej” o dzisiejszy apel premiera Mateusza Morawieckiego do polityków opozycji podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu w sprawie koronawirusa.
– Nie tylko premiera, bo jako pierwszy do współpracy wezwał prezydent. Do polityków opozycji ten apel w ogóle nie trafił. To, co widzieliśmy w Sejmie to było, przepraszam za wyrażenie, takie „obsikiwanie nogawek” czymkolwiek. Pierwszy przykład to kobieta, która, jak się okazało, nie była chora na koronawirusa. Kolejne przykłady, mniej lub bardziej racjonalne, na które rząd ma na ogół dosyć niewielki wpływ, próba straszenia, przerzucania na zasadzie jakichś demagogicznych przypadków odpowiedzialności za coś, co się jeszcze nie wydarzyło- ocenił Tomasz Sakiewicz.
– Widać było wyraźnie, że Platforma przyjęła inną taktykę: zaatakować jak najmocniej. Cała wypowiedź, zarówno Borysa Budki, jak i Małgorzaty Kidawy-Błonskiej, służyło wyłącznie „ugryzieniu” rządu w tej sprawie. Politykę w takiej sytuacji uprawia się w innych warunkach: trzeba być pozytywnym i umieć współpracować- podsumował.