Sąd Najwyższy podkreślił ścisłe związki z okresem PRL-u. Świętuje stulecie swojego powstania, włączając w to okres 1945–1989. Uroczysty jubileusz nierozliczona za udział we współtworzeniu okresu totalitarnego elita sędziowska wykorzystała do przedstawienia się w roli ofiary rzekomo niesłusznej krytyki – możemy przeczytać w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Na obchody jubileuszu Sądu Najwyższego, zorganizowane na Zamku Królewskim w Warszawie, zaproszono licznych gości. – O sądach nie można stale mówić źle i wyłącznie źle – mówiła podczas uroczystości I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf. Prezes wyraziła oczekiwanie, by szanowana była „dobra tradycja funkcjonowania instytucji naszego państwa i ludzi, którzy mu służą”. Prezes wypowiadała się również o zagrożeniach dla niezawisłości sędziowskiej w dzisiejszej Polsce. Zwracała się m.in. do zaproszonych przez siebie sędziów w stanie spoczynku, wśród których dominują ci, którzy orzekali w SN-ie, będąc członkami PZPR-u i partii satelickich.
Sąd Najwyższy został utworzony 1 września 1917 r. na mocy przepisów o tymczasowym zorganizowaniu sądów polskich. Dopiero rok później Polska odzyskała niepodległość. W związku z obchodami stulecia istnienia SN-u w jego siedzibie stanęła instalacja przedstawiająca sędziów piastujących stanowisko I prezesa. Zestawiono tam prezesów SN-u z II RP z tymi z lat 1945–1989. O historii SN-u oraz jego roli w okresie PRL-u i czasach postkomunizmu znacznie więcej można się dowiedzieć z książki Macieja Marosza „Resortowe togi”, która ukaże się 5 października.