Dziennik "Gazeta Prawna" dowiedział się, że Jacek Sasin chce wesprzeć LOT w kwocie 3 miliardów. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy ekspertów: polskiego ekonomistę Adama Rucińskiego oraz redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" Tomasza Sakiewicza.
- Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę, że lotnictwo jest tą branżą, która najbardziej odczuła skutki pandemii, do tego oni obciążeni są dużymi kosztami utrzymania. W okresie pandemii, gdzie przewoźnicy nie osiągają prawie żadnych przychodów, to te koszty stałe są „kamieniem u szyi”, bez wsparcia żaden przewoźnik nie jest wstanie się utrzymać - powiedział w rozmowie z portalem TV Republika Adam Ruciński.
- Taki przewoźnik nie jest w stanie się utrzymać bez pomocy. LOT nie musiałby dostać dofinansowania, tylko czy strategicznie o to by chodziło? Pomoc służy temu, by utrzymać LOT z niezmienionym potencjałem. Z perspektywy kilkunastu miesięcy mamy szanse, że ten rynek wróci na swoje tory dzięki dofinansowaniu. Pomoc wydaje się być olbrzymia, ale trzeba zwrócić uwagę, że koszty utrzymania również są duże - stwierdził.
- Nie ma prostej odpowiedzi. Inne linie lotnicze na pewno będą wspierane przez swoje rodzime państwa, a jeśli LOT nie otrzymałby tego wsparcia, to miałby marne szanse, żeby dobrze prosperować - dodał ekspert.
Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" uważa, że w interesie Polski jest utrzymanie tych firm, które nie z własnej winy najmocniej ucierpiały.
- W tej chwili wszystkie kraje wspierają linie narodowe, bo to one ucierpiały najbardziej. Po to, żeby chronić życie i zdrowie ludzi trzeba było radykalnie ograniczyć latanie. Jeżeli gdzieś są potrzebne pieniądze rządowe to właśnie tam. W interesie państwa polskiego jest to, żeby mieć własną linie lotniczą. Te pieniądze prędzej czy później się zwrócą - powiedział Tomasz Sakiewicz.
- Byłoby niesprawiedliwe, pomagać jednym, a nie pomóc drugim, którzy nie z własnej winy najmocniej ucierpieli. Restrykcje nie są wprowadzone tylko dla LOT-u, tylko dla dobra dla nas wszystkich, skoro tak, to powinniśmy pomóc tym wszystkim, którzy muszą się do tego dostosować - dodał.