Prezydent Bronisław Komorowski będzie zeznawał jako świadek w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i b. oficera WSI płk. Aleksandra L., oskarżonych o płatną protekcję przy weryfikacji b. żołnierza WSI. Rozprawa odbędzie się w Pałacu Prezydenckim.
Sąd Rejonowy dla Warszawy–Woli wprowadził specjalne przepustki dla chcących brać udział w rozprawie dziennikarzy oraz dla publiczności. W sumie ma to być niespełna 30 osób.
Ogłaszając w listopadzie br. takie przesłuchanie, sędzia Stanisław Zdun powiedział, że prezydent poprosił sąd, aby – ze względu na "bezpieczeństwo i obowiązki służbowe" – rozprawa odbyła się w Kancelarii Prezydenta. – Pan prezydent ma czas do końca dnia – dodał sędzia, prosząc strony postępowania o przygotowanie "syntetycznych pytań" do głowy państwa jako świadka.
Żaden przepis prawa nie reguluje tak wyjątkowej sytuacji, jak zeznania prezydenta RP w roli świadka. Nie podlega on bowiem rygorom takim, jak każdy inny obywatel, który – wezwany przed sąd – musi się stawić. Od woli prezydenta zależy zarówno stawiennictwo, jak i jego forma – np. może on zaprosić sąd do swej siedziby.
W 2006 r. Lech Kaczyński – jako pierwszy urzędujący prezydent RP – stawił się w sądzie jako świadek. Zeznawał wtedy w procesie płk. SB i UOP Jana Lesiaka, oskarżonego w sprawie inwigilacji prawicy przez UOP w latach 90. (sprawę umorzono z powodu przedawnienia). W 2000 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski stawił się w Sądzie Lustracyjnym, który lustrował go z urzędu jako kandydata w ówczesnych wyborach na prezydenta RP.
Proces Sumlińskiego i L. – którym grozi do ośmiu lat więzienia – toczy się od 2011 r. i jest na końcowym etapie. Już na początku procesu wskazywano, że możliwe będzie złożenie zeznań przez prezydenta Komorowskiego, który zeznawał w śledztwie, będąc jeszcze marszałkiem Sejmu. Prezydent ma zeznawać na wniosek prokuratury, która dopisała go do listy świadków już w akcie oskarżenia, gdy nie był jeszcze głową państwa. Pierwotnie termin złożenia zeznań przez prezydenta był wyznaczony na wrzesień br., ale wtedy Komorowski przebywał z wizytą w Niemczech.
W grudniu 2009 r. Sumliński (który w wypowiedziach dla mediów występuje pod pełnym nazwiskiem) i L. zostali oskarżeni przez warszawską prokuraturę apelacyjną o powoływanie się od grudnia 2006 do stycznia 2007 r. na wpływy w Komisji Weryfikacyjnej WSI i podjęcie się – w zamian za 200 tys. zł – załatwienia pozytywnej weryfikacji oficera WSI płk. Leszka T. Ten oficer tajnych służb wojska jeszcze z PRL ostatecznie został negatywnie zweryfikowany.
Śledztwo zainicjował Leszek T., który nagrywał rozmowy z płk. L. i Sumlińskim. W listopadzie 2007 r., po przegranych przez PiS wyborach, zawiadomił o sprawie ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, który poinformował o niej ABW. Śledztwo trwało od grudnia 2007 r. W maju 2008 r. ABW przeszukała mieszkania członków Komisji Weryfikacyjnej WSI Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka.
Sprawa nabrała rozgłosu w mediach w lipcu 2008 r. gdy sąd – po uwzględnieniu zażalenia prokuratury – zdecydował o aresztowaniu Sumlińskiego. Dzień później dziennikarz próbował popełnić samobójstwo w jednym z warszawskich kościołów. Po tym zdarzeniu odstąpiono od jego aresztowania. Aresztowany był natomiast płk L.
Sumliński nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że była to prowokacja T. wymierzona m.in. w Komisję Weryfikacyjną kierowaną przez Antoniego Macierewicza. W mediach zwracał uwagę na prowadzone przez siebie dziennikarskie śledztwa i sugerował, że "mógł się tym narazić wielu osobom". Media ponownie nawiązywały do tej sprawy w 2012 r., kiedy zmarł Leszek T., mający zeznawać w procesie. Prokuratura podawała, że przyczyną śmierci T. była niewydolność krążenia. Śledztwo w sprawie jego śmierci umorzono.
Sumliński mówił na antenie TV Republika, że 12 grudnia dostał wezwanie, w którym napisano, że jeśli się nie stawi zostanie doprowadzony. – Przedłożono mi ok. 10 stron tekstu drobnym drugiem z informacjami dotyczącymi Bronisława Komorowskiego, o których nie mogę mówić, bo to złamanie tajemnicy państwowej – mówił.
– Będę więc pytał tylko o to, co wiąże się ze sprawą – mówił, wskazując, że pytania będą dotyczyły zeznań Komorowskiego, które zmieniał, totalnych rozbieżności między jego zeznaniami a zeznaniami innych osób. – Jeśli ktokolwiek miałby takie rozbieżności w zeznaniach już dawno siedziałby na ławie oskarżonych – ocenił Sumliński.
– Mam nadzieję, że nie będę miał kolejnego procesu, choć wydaje mi się, że do tego to zmierza, żeby pokazać, kogoś, kto ma całą masę procesów, to opinia publiczna może uwierzyć że to przestępca – stwierdził.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Komorowski przed sądem. Będzie świadkiem ws. afery marszałkowej
Sumliński: Mam 200 pytań do Komorowskiego dot. jego przeszłości
Sumliński: Na przełomie roku opublikuję nowe dokumenty w sprawie afery marszałkowej
Gmyz: Rażąco naruszono prawo Sumlińskiego do obrony - WYSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY: