Znany dziennikarz Kamil Durczok nie trafi do aresztu – taką decyzję podjął w środę Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim. Tym samym podtrzymał decyzję sądu I instancji, który nie przychylił się do wniosku prokuratury i nie aresztował mężczyzny.
Dziennikarz podejrzany jest o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości, oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Grozić może mu za to do 12 lat więzienia. Mężczyzna przyznał się tylko do jazdy pod wpływem alkoholu.
O decyzji sądu, która jest prawomocna, poinformowali obrońcy dziennikarza Michał Zacharski i Łukasz Isenko. Dodali, że sąd zmienił natomiast wysokość poręczenia – dotychczasową kwotę 15 tys. zł podwyższył do 100 tys.
Jak powiedział Zacharski, zdaniem sądu nie ma dużego prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Sąd podkreślił też, że areszt – jako środek zapobiegawczy – nie może być antycypacją kary. "Według sądu kara zostanie orzeczona w postępowaniu kończącym, jeśli to będzie wyrok skazujący" – powiedział Zacharski.
Z kolei zdaniem Isenki, najważniejsze dla obrony i dla Kamila Durczoka jest to, że pozostaje na wolności. Dodał, iż ważne jest również, że sąd potwierdził co do zasady decyzję sądu I instancji, a także argumentację obrony.
Odnosząc się do zmiany kwoty poręczenia Isenko powiedział, iż sąd uznał, że ta kwota będzie bardziej adekwatna w związku z okolicznościami sprawy, w związku z osobą, która ma wpłacić to poręczenie, a także etapem postępowania.
W środę Durczok pojawił się tylko na posiedzeniu sądu. Nie rozmawiał z dziennikarzami. Nie czekał na postanowienie i w przerwie opuścił gmach.