Kolejny dzień przesłuchań przed komisją śledczą ds. afery Amber Gold jeszcze bardziej pogorszył obraz całej sprawy. Przesłuchani byli dziś Jacek Radoniewicz, były rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej oraz Małgorzata Syguła, była naczelnik wydziału postępowania przygotowawczego w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku.
"To wynika z awersji do polityki"
Dzisiejsze przesłuchania ws. afery Amber Gold w żaden sposób nie poprawiły obrazu sprawy. Jako pierwszy przesłuchiwany był dzisiaj Jacek Radoniewicz, były rzecznik dyscyplinarny Prokuratury Generalnej.
- Pierwsze sygnały, które dotyczyły postępowań wyjaśniających dotarły do mnie w związku z tym, że dotarły do mnie z Gdańska odpisy postanowień o wszczęciu postępowań wyjaśniających. (…) Miałem zastrzeżenia do tych czterech postanowień o wszczęciu. Dotyczył prokuratorów Majstrowicz, Kijanko, Niesiołowskiego, Borkowskiej. Od razu rzuciły mi się w oczy pewne niedoskonałości tych opracowań, o czym powiedziałem Seremetowi – mówił przed komisją Radoniewicz.
Poseł Krajewski dopytywał, czy Radoniewicz zgadza się z niską szkodliwością społeczną czynu prokurator Borkowskiej. Była ona odpowiedzialna na zwłokę we wznowieniu postępowania w sprawie Amber Gold w Prokuraturze Gdańsk-Wrzeszcz. Przez tych kilka miesięcy zwłoki na konto firmy prowadzonej przez Marcina P. wpłynęło 160 milionów złotych.
- Tak, to była niska szkodliwość czynu – potwierdza Radoniewicz.
Pytany o to, czy nie był świadomy wagi sprawa afery Amber Gold, były rzecznik powiedział, że „nie miał medialnej świadomości tej sprawy, bo od kilku lat nie ogląda telewizji”. Podobnie odpowiedział na pytanie Tomasza Rzymkowskiego, który był ciekaw, dlaczego prokuratorzy nie interesują rzeczywistością w Polsce.
- Wynika to z awersji do polityki. Chronicznie nienawidzimy polityki. Organicznie boimy się powiązań z polityką – stwierdził Jacek Radoniewicz.
#AmberGold
Przekonał mnie facet