Prof. Wolsza: stalinowskie obozy pracy były tam, gdzie wcześniej były niemieckie obozy
Gdy prof. Andrzej Tretyn polecił wszcząć postępowanie wobec prof. Nalaskowskiego za jego felieton, mnóstwo osób podpisało listy poparcia za prof. Nalaskowskim. Również widzowie Telewizji Republika zwrócili uwagę na rodzinę prof. Tretyna. Sprawdziliśmy dokumenty IPN i rzeczywistość przeszła wszelkie wyobrażenia. Właśnie o tym był dzisiejszy odcinek programu „Koniec systemu”. W drugiej części red. Dorota Kania rozmawiała z prof. Tadeuszem Wolszą.
Strażnikiem w obozie specjalnym w Mielęcinie był ojciec Andrzeja Tretyna
– W 1945 roku powstała Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym i komisja specjalna w ramach dość dużego zestawu kar, gdzie była kara grzywny, kara utraty majątku dysponowała również karą dwuletniego obozu pracy – powiedział na początku prof. Wolsza.
Wyjaśnił, że komisja powstała w Warszawie jako komisja państwowa stworzona głownie z inicjatywy komunistów, którzy chcieli wykorzystać do swoich celów doraźny sposób karania ludzi, którzy z różnego powodu nie chcieli podporządkować się władzy komunistycznej.
– To był czas, kiedy Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego dysponowało kontrolą nad więziennictwem i obozami. Komisja specjalna była dodatkiem do tego całego systemu represji. To była organizacja, która funkcjonowała poza MBP. Można byłoby ją potraktować w formie pewnego uzupełnienia. Komisja miała delegatury rozproszone po całym kraju. Gdybyśmy spojrzeli na mapę Polski i Włocławek to jest to delegatura bydgoska – podkreślił.
– W Mielęcinie była dawna lokalizacja jednego z obozów niemieckich. To była praktyka stosowana w wielu miejscach w Polsce, kiedy komuniści instalowali własne miejsca odosobnienia, kiedy lokowali ludzi, których podejrzewali o działalność niepodległościową, ale również sporą grupę Niemców, którzy nie zdążyli opuścić Polski – dodał.
Nadmienił, że komisja nabyła prawa do skazywania na obóz dwuletni więc musiała dysponować obozami. – Były dwa obozy specjalne w historii Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Pierwszy obóz powstał w Jaworznie – niewielki obóz, w którym przebywało kilkaset osób. (…) Po likwidacji tego obozu więźniów przywieziono do nowego obozu zlokalizowanego w Mielęcinie – to była późna jesień 1946 roku. Ten obóz funkcjonował do grudnia 1953 roku jako obóz Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym – tłumaczył prof. Wolsza.
– Jeśli chodzi o funkcjonowanie stalinowskich obozów pracy na ziemiach polskich, ale i też zakładów karnych (…) to bardzo często było tak, że zlokalizowany obóz, jak w przypadku Mielęcina być może był jedynym miejscem pracy w okolicy. Do zawodu straży więziennej trafiali ludzie przypadkowi, którzy poszukiwali pracy. Nie jest wykluczone, że w przypadku tej rodziny właśnie ten fakt w taki sposób zaistniał. Dochodzi do tego przynależność partyjna, dlatego że przy doborze pracowników selekcja odbywała się również pod względem identyfikacji politycznej. Jeżeli ktoś był działaczem Polskiej Partii Robotniczej - wtedy biorąc pod uwagę, że był to obóz resortowy MBP to to sprzyjało zatrudnieniu takiej osoby w tego rodzaju miejscu odosobnienia jakim był obóz w Mielęcinie – mówił.
Zdaniem prof. Wolszy „gdyby spojrzeć na historię wielu obozów (…) to widzimy ogromny niedobór, jeśli chodzi o strażników więziennych”.
– Często brano przypadkowych ludzi, którzy niekiedy w poszukiwaniu pracy podejmowali się takich działań nie mając żadnego przygotowania zawodowego. To powoduje wówczas, że to są ludzie, którzy albo są bardzo nadgorliwi, chcą zachować pracę i wykazać się osiągnięciami przed swoimi przełożonymi albo po prostu są bardzo uczciwi i rzetelni i nawet sprzyjają więźniom. To są dwa skrajne zachowania spowodowane tym, że ci ludzie nigdy wcześniej nie pracowali w więziennictwie – nadmienił.
Pozytywne opinie zawodowe ojca prof. Tretyna
– Kiedyś razem z prof. Dariuszem Jaroszem napisałem pracę poświęconą Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, wydaliśmy dokumenty nt. obozu w Mielęcinie, gdzie nazwisko bohatera programu w ogóle się nie pojawia – ani w złym ani w dobrym opisie. Identycznie sprawa wygląda, jeśli weźmiemy pod uwagę dokumenty przygotowane przez Marka Jabłonowskiego, który wydał materiały nt. spotkań, zjazdów, odpraw komendantów, naczelników, zastępców komendantów i oficerów – tam to nazwisko również nie pojawia się. Musimy wziąć pod uwagę, że tam pojawiają się nazwiska osób, które dopuściły się złamania regulaminu strażnika więziennego – tłumaczył na antenie Telewizji Republika prof. Wolsza.
Komendant obozu w Mielęcinie
– Ten obóz nie miał szczęścia do komendantów, bo pierwszym był Teodor Janiak – był postrzegany jako malwersant, kombinator i człowiek, który chciał się dorobić na pracy tego obozu. Wszedł w bardzo dobre układy z więźniami, którzy byli skazani za szaber i różnego rodzaju przekrętu gospodarcze. On wynajmował nawet dla nich samochód, oni jeździli, grabili, a następnie ten towar sprzedawali – relacjonował Wolsza.
– Następnym był Stefan Kuliś – to był człowiek znany z nieregulaminowego zachowania wobec więźniów. (…) Poniżał, prowadził głodówki, terroryzował więźniów psychicznie. On stracił pracę w 1949 roku – kontynuował.
– Ostatni komendant w Mielęcinie porucznik Andrzej Rymkiewicz był chyba pierwszym, o którym więźniowie dobrze mówili. Co jest ciekawe, kiedy go zdjęto ze stanowiska rozpoczął się bunt więźniów, co rzadko się zdarza. Bunty były z powodów bicia, tortur, natomiast rzadko kiedy zdarzały się bunty w obronie komendanta placówki – wyjaśnił.
Rodzina Tretynów skazana na resortowość?
– Biorąc pod uwagę, że ci państwo najprawdopodobniej mieszkali w Mielęcinie, to może nie byli skazani na resortowość, ale nie jest wykluczone, że to miejsce pracy – czyli położony blisko zamieszkania obóz Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym był jedynym miejscem, gdzie można było podjąć pracę – ocenił prof. Wolsza.
W jego ocenie „w tej miejscowości to niejedyny i odosobniony przypadek.
– Prawdopodobnie ta rodzina w pewnym momencie całe swoje losy związała z lewicą komunistyczną i resortem bezpieczeństwa – dodał.