Gościem red. Adriana Stankiewicza w wieczornym programie Telewizji Republika "Wolne Głosy Wieczorem" był Prezes Instytutu Studiów Podatkowych prof. Witold Modzelewski. – Przez wiele lat podejrzewałem, że mamy do czynienia z ludźmi wyjątkowo niekompetentnymi. Pisałem, że tworzy się złe prawo. Takie, które pozwala zarobić na prawie podatkowym tym, którzy zarobić nie powinni – przypomniał o swoich wcześniejszych przypuszczeniach.
"Super Express" informuje, że dotarł do pisma dyrektora Departamentu Podatku od Towarów i Usług w resorcie finansów do Jarosława Nenemana, ówczesnego podsekretarza stanu w MF. Jak podaje gazeta, jego fragment brzmi: "Nawiązując do przekazanego w dniu 25 lutego br. projektu notatki w sprawie konieczności przygotowania projektu ustawy o podatku od towarów i usług w związku z procederem oszustw i nadużyć (...) oraz podjęcia zmian o charakterze długookresowym, Departament (...) uprzejmie prosi o potwierdzenie decyzji Ministra Finansów Pana Mateusza Szczurka co do braku zasadności prowadzenia obecnie prac legislacyjnych mających na celu wprowadzenie dalszych modyfikacji przepisów ustawy (...) o podatku od towarów i usług...".
– Pewnie dla obserwatorów całej historii, która zaczęła się ok. 10 lat temu, czyli podczas największej grabieży historycznej, ten dokument potwierdza najgorszą hipotezę. Są trzy wyjaśnienia: indolencja, niekompetencja lub spisek – rozpoczął prof. Modzelewski, wskazując na trzy motywacje odpowiedzialnych za proceder.
– Przez wiele lat podejrzewałem, że mamy do czynienia z ludźmi wyjątkowo niekompetentnymi. Kiedy w 2007 roku pojawiła się ekipa z panem Rostowskim na czele, wiedzieliśmy, że to debiutanci bez niezbędnych umiejętności. Pisałem, że tworzy się złe prawo. Takie, które pozwala zarobić na prawie podatkowym tym, którzy zarobić nie powinni – wskazał.
– Później okazało się, że nie chodzi o niekompetencje, a indolencję. Każdy może unikać podatku, jeśli wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Urzędnicy nie powinni jednak się z nimi spoufalać. Później pojawiły się tłumaczenia, że zostali wciągnięci w "brudną gierkę" – kontynuował profesor.
"Minister Szczurek nie widział problemu"
– Tam (przyp. red. treść notatki) jest coś bardzo groźnego. Patrzę na to z perspektywy dowodu. Państwo rozliczając kogoś, musi udowodnić. Ciężar dowodu spoczywa na władzy. Z notatki wynika, że panowała świadomość o prawie sprzyjającym patologiom. Z drugiej strony podjęto decyzję, aby tego nie naprawiać. To poważna sprawa – ocenił.
Straty liczone w miliardach złotych
– Kiedyś postawiłem tezę, że istnieje coś jak władza działająca w złej wierze i prawo publiczne niedziałające w interesie społecznym. To pewna herezja. Można to robić świadomie. Ta notatka jest przełomem. Potwierdza, że była świadomość panującej wówczas patologii – potwierdził przypuszczenia prowadzącego.
– Zastanawialiśmy się kiedykolwiek dogłębnie na czym polega liberalna demokracja? Wiem, że to polega na pewnej prywatyzacji państwa. To teza, które brzmi jak herezja. Zakłada się, że wszystko jest towarem. Władza, prawo, niepłacenie podatków – wszystko to są towary. Być może mamy do czynienia z pewną atrofią państwa. Dla mnie to patologia, jednak nie wszyscy najwyraźniej tak uważają – mówił profesor Witold Modzelewski.
Sprawiedliwość spoczywa na barkach…
– To powszechnie znane, opisane w wielu publicystycznych opracowaniach. Wpływ na rządzących nie jest złem samym w sobie. Lobbing nie jest niczym nowym. W USA jest więcej czynnych lobbystów niż urzędników pracujących w Kongresie. Pytanie tylko, czy może działać lobbing w złej wierze? Odpowiadam – tak, może. Władza musi tylko umieć się temu przeciwstawić w interesie publicznym. W kwestii podatków jest to nad wyraz logiczne – zakończył gość.