Prezydent, który brzydko kończy. Wiec polityczny w Muzeum Powstania Warszawskiego
OPINIE | Ileż trzeba mieć w sobie buty, ile arogancji i bezwstydu, żeby wykorzystać uroczystość upamiętniającą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego do wylania z siebie politycznej żółci po przegranych wyborach? Pewnie dużo, ale to wszystko pomieścił w sobie ustępujący prezydent. Prezydent odchodzący w niesławie.
Tegoroczne obchody rocznicy heroicznego zrywu mieszkańców Warszawy sprzed 71 lat przejdą do historii. Niestety nie ze względu na swój uroczysty i wzniosły charakter, ale w związku z dzisiejszym niechlubnym popisem Bronisława Komorowskiego.
Prezydent - jak co roku - spotkał się dziś w Parku Wolności Muzeum Powstania Warszawskiego z powstańcami. Wydarzenie to zawsze wiązało się z ogromnymi emocjami. To pierwsze miejsce corocznych obchodów, gdzie spotykają się powstańcy przyjeżdżający nie tylko ze wszystkich stron Polski, ale i świata. Spotkanie to ma wyjątkowe znaczenie również z innego powodu. Oto po półwiecznej poniewierce, spychaniu na margines społeczny, uczestnicy Powstania Warszawskiego odzyskują należne im miejsce na kartach historii. To właśnie do nich - jako bohaterów walki o wolność - przychodzi najwyższy przedstawiciel władz Rzeczpospolitej i Zwierzchnik Sił Zbrojnych w osobie Prezydenta. Prezydenta, który przychodzi, żeby oddać hołd bohaterom. Tak przynajmniej było dotychczas.
Dzisiejsza uroczystość przybrała jednak innego charakteru. Gdybym nie miała świadomości tego, jaka to uroczystość pomyślałabym, że jestem na wiecu politycznym. Na smutnym wiecu prezydenta, którzy wciąż nie może przełknąć goryczy porażki. Kolejnych słów Bronisława Komorowskiego słuchałam z coraz to większym smutkiem, a raczej oburzeniem. Nie wierzyłam, że mówi to naprawdę. Atak na partię opozycyjną na spotkaniu z Powstańcami?
Podobno mężczyznę poznaje się po tym jak kończy... Prezydent Bronisław Komorowski kończy piastowanie swojego urzędu bardzo brzydko. Jego dzisiejsze wystąpienie było niepodważalnym dowodem na to, że plotki o frustracji prezydenta po przegranych wyborach są prawdziwe. Dowodem na to, że z porażką się nie pogodził i nie był na nią przygotowany.
Tylko jakim kosztem leczy Pan, Panie Prezydencie swoją frustrację?
Bronisława Komorowskiego pożegnajmy dziś sienkiewiczowskim "kończ... waść!".