Co prawda bp Tadeusz Pieronek nigdzie nie wyjeżdżał, ale mimo to powraca. Powraca na swe ukochane łamy gazet, na portale, a i TVN na dwieście procent sobie o nim teraz przypomni. Telewizja publiczna na pewno również, choć chyba krytycznie - pisze Leszek Sosnowski, redaktor naczelny miesięcznika "Wpis".
Bp Pieronek wraca do mediów, a w „Rzeczpospolitej” od razu na całą stronę! Można odetchnąć, ten zagubiony ostatnio biskup – zagubieniu dał wyraz opierając się publicznie tzw. małżeństwom homoseksualnym, za co został pokarany kwarantanną medialnego milczenia – jest znów z narodem. I dzielnie staje na placu boju, jak nigdy dotąd! Wali bezpardonowo w PiS. Beszta patriotów. Przemawia do wszystkich ex katedra – może dlatego, że na Wawelu mieszka? Sprawa jest jednak w gruncie rzeczy nie do żartów. Jad bowiem leje się z ust biskupa (a raczej z jego duszy) wartkim strumieniem.
Trzeba też podkreślić, że gazeta karmiąca się takim jadem, daje sama o sobie jak najgorsze świadectwo. Prowadzący rozmowę zręcznie zresztą podsyca emocje biskupa i naprowadza go na trop nienawiści. Jest to w wykonaniu biskupa, można powiedzieć, „nienawiść chrześcijańska”. Były dygnitarz kościelny gwałtownie domaga się od Polaków zachowania postawy chrześcijańskiej zarówno wobec imigrantów jaki i byłego obozu władzy, a czyni to z pełną złością, miejscami wprost z wściekłością. Utyka swoim rodakom od ludzi z fałszywą moralnością, ludzi strachliwych, udających pobożność, niezdolnych do obalenia tyranii PiS-owskiej. Właśnie rządy PiS-u są największym złem w Polsce – taki podstawowy wniosek płynie z wypowiedzi tego apolitycznego przedstawiciela Kościoła.
Dzięki owej apolityczności Pieronek wypowiada się apodyktycznie o rządzie, o policji, o prawie, a nawet o konstytucji. Ten znawca prawa, ale kanonicznego, śmiało obwieszcza: „Rządzący chcą doprowadzić do takich zapisów konstytucyjnych, które sankcjonowałyby wszystkie nadużycia, jakie zostały dokonane na obecnej konstytucji. A jest ich dużo”. Skąd ekscelencja to wszystko wie, skoro rządzący jeszcze ani jednego konkretnego punktu zmiany nie przedstawili?! Tę „wiedzę” podpowiada mu – nienawiść, czyli diabeł, którego reprezentują tacy jego kumple, jak np. Michnik (ile to piwek się z nim wypiło, ho, ho…). Ten sam rogaty „doradca” każe mu powiedzieć, że niepotrzebne są mocniejsze zapisy w konstytucji dotyczące wiary i Boga. Zresztą „Polska nigdy nie była krajem czysto katolickim” – stwierdza gładko Pieronek. Nic dodać, nic ująć. Jakbym czytał Tygodnik Powszechny. Biskup jednakże, walcząc o odzyskanie stałej obecności w mass mediach, posuwa się dalej niż jego starzy i nowi medialni kumple. Posuwa się do sformułowań po prostu ohydnych i karalnych. Płakać się wprost chce nad tym starcem, gdy stwierdza: „Wkrótce w każdym miasteczku będzie musiał być pomnik Lecha Kaczyńskiego, jak w ZSRR pomnik Stalina”. Z kim się Pieronek na głowy pozamieniał? Takie sformułowania są tyleż diabelskie, co przestępcze i mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński wystąpi do sądu w celu obrony czci swego brata. Jakby tego jadu było mało, Pieronek stwierdza dodatkowo: „Jeszcze niech w każdym domu będzie portret Lecha Kaczyńskiego, przed którym trzeba będzie się kłaniać, jak w Korei Północnej”.
Wali w Polaków sugerując, że to „ciemny lud” ponieważ akceptuje on pomoc mieszkańcom ogarniętych wojną krajów Bliskiego Wschodu tam, na miejscu. Tym samym do tego ciemnego ludu zaliczył również przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, abp. Stanisława Gądeckiego, bo to właśnie on wraz ks. prof. Waldemarem Cisło jeździł na Bliski Wschód z pomocą humanitarną i finansową. Ciemny widocznie cały ten Episkopat, odkąd Pieronek nie ma w nim nic do powiedzenia… Szkoda, że litując się tak nad młodzieżą muzułmańską szukającą nie wiadomo czego – bo wiadomo, że nie pracy – w Europie, nie ulituje się nad tymi, co zostają w swoich ojczyznach, bo albo nie chcą ich opuszczać z powodów patriotycznych, albo są ranni, albo chorzy, albo słabi, albo za starzy… Tych niech szlag trafi, pomagajmy zmierzającej na Zachód sile roboczej, bo bardzo jej tam brakuje. A tych nieudaczników, którzy nie „załapią się” w niemieckim lub szwedzkim dobrobycie, weźmiemy my, Polacy, by dogodzić – no właśnie, komu? Samym imigrantom na pewno nie, bo nie ma nawet śladu jakiegokolwiek ich zainteresowania Polską. Oni nad Wisłę nie chcą, a biskupa na pewno żadnego nie posłuchają. Nie tylko w tej sprawie, nawet jeśli będzie to biskup Pieronek. Władza PiS-owska wiadomo, też ich nie chce, ale i Platforma ich nie chce, choć chwilowo przed Tuskiem i Niemcami udaje, że sprzyja imigrantom.