We wtorek Sąd Najwyższy zdecydował, że Roman Polański, który odurzył narkotykami i zgwałcił 13-letnią dziewczynkę, nie zostanie ekstradowany do Stanów Zjednoczonych. Sąd oddalił tym samym kasację, jaką złożył prokurator generalny. Wyrok sądu Polański skomentował w programie "Fakty po południu". Reżyser stwierdził m.in, że "nareszcie może czuć się wolny we własnym kraju".
– Cieszę się przede wszystkim, że ta sprawa skończyła się ostatecznie - powiedział Polański. - Żałuję jedynie, że tak długo musiałem na to czekać. Dobrze, że wreszcie będę mógł czuć się bezpiecznie w moim własnym kraju, wie pan. Że będę mógł spokojnie udać się na Salwator na grób mojego ojca albo na grób Andrzeja Wajdy, mojego przyjaciela. Albo pod Halę Targową na smażoną kiełbasę - powiedział Roman Polański.
Przypomnijmy, że pod koniec lat 70. reżyser został uznany przez sąd w Los Angeles za winnego współżycia z nieletnią Samanthą Gailey. Przed ogłoszeniem wyroku Polański opuścił Stany Zjednoczone, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków ugody. Od tego czasu jest formalnie ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości.
Jak podało radio RMF FM, prokuratorzy z Los Angeles są zdziwieni postanowieniem polskiego Sądu Najwyższego, a samą decyzję uznali za "niezrozumiałą". Amerykańscy śledczy już zapowiadają, że będą podejmować kolejne próby zatrzymania reżysera.