W rozmowie z „Super Expressem” ten szef PRL-owskiego MSW bezczelnie stwierdził, że niszczył teczki. Współtwórca stanu wojennego daje tym samym jasny sygnał: jeśli będziecie chcieli mnie sądzić, o wszystkim powiem. Zresztą z pewnością – wbrew temu, co mówi, wszystkiego nie zniszczył, co cenniejsze teczki zachował. Dziś ta „szafa Kiszczaka” stanowi dla niego najważniejszą ochronę.
Czesław Kiszczak, który ma być ciężko chory (kilka zawałów, udar, kłopoty z chodzeniem, rozrusznikiem serca i płucami), a żona przekonuje nawet, że często nie można się z nim porozumieć, nie ma najwyraźniej żadnych kłopotów z pamięcią. Szczególnie, gdy ma to ochronić go przed sądem.
W rozmowie z „Super Expressem” ten szef PRL-owskiego MSW bezczelnie stwierdził, że niszczył teczki. „To nie były płotki. To byli ludzie poważni. Pisarze, wielcy aktorzy i politycy, ludzie kościoła”. Kiszczak nie chce oczywiście wymienić żadnego nazwiska, ale zaraz dodaje – żeby nie było wątpliwości: „widzę ich w telewizji, często jak na mnie plują”. Współtwórca stanu wojennego daje tym samym jasny sygnał: jeśli będziecie chcieli mnie sądzić, o wszystkim powiem. Zresztą z pewnością – wbrew temu, co mówi, wszystkiego nie zniszczył, co cenniejsze teczki zachował. Dziś ta „szafa Kiszczaka” stanowi dla niego najważniejszą ochronę.
Już wcześniej Kiszczak napluł w twarz Polakom, przepraszając co prawda za ofiary stanu wojennego, ale z drugiej strony twierdząc, że ta „ofiara nie poszła na marne”, a on sam „nie żałuje żadnej decyzji”. To wszystko pokazuje, że Kiszczak nic się nie zmienił. Pozostał butny, pewny siebie i tego, że nigdy nie zostanie skazany.
Zresztą żona dopowiada, że nie był żadnym zbrodniarzem komunistycznym, tylko bohaterem, który miał nas uchronić przed sowiecką inwazją. I takim pewnie pozostanie dla tych, „których widzi w telewizji, a których teczki niszczył”, dla skompromitowanych współpracą z bezpieką polityków i innych „autorytetów”, które brylują po salonach. Dla resortowych lekarzy, sędziów, w końcu dla policjantów. I to „elita” III RP, tego okrągłostołowego państwa boi się cały czas Kiszczaka, a nie odwrotnie.
Ciekawe zresztą, na czyj wniosek 12 grudnia br. około godz. 13.00 (kilka godzin przed manifestacją pod jego domem w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego) Kiszczak został wywieziony ze swojej willi pod eskortą policji i kto za to zapłacił?
CZYTAJ TAKŻE: