Poseł PiS Kacper Płażyński zwrócił się do marszałka woj. pomorskiego z pytaniem o działania zmierzające do przywrócenia małego ruchu granicznego z Rosją. – To, jak niebezpieczny jest mały ruch graniczny, potwierdzały służby za PO, a także ci, którzy ten mały ruch graniczny zamknęli, czyli rząd PiS – mówił poseł. Jak dodał Płażyński, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk „przez lata domagał się otwarcia małego ruchu granicznego, a wcześniej sprzeciwiał się jego zamknięciu”.
W Gdańsku odbyła się konferencja prasowa posła Prawa i Sprawiedliwości Kacpra Płażyńskiego, która dotyczyła dokumentów zaprezentowanych w serialu „Reset” wyemitowanym we wtorek przez Telewizję Polską. Płażyński podkreślał, że w reportażu zostały opublikowane bardzo ważne dokumenty.
– Sam szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Janusz Nosek mówił o tym i zwracał się do najważniejszych osób w państwie, informując je, że otwarcie małego ruchu granicznego z Rosją jest niebywale niebezpieczne dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej – zauważył poseł PiS.
Jak przekonywał, politycy Platformy Obywatelskiej z Pomorza działali na rzecz otwarcia małego ruchu granicznego. – Myślę, że opinia publiczna ma prawo poznać ich zdanie właśnie na ten temat. Co robiła pani Agnieszka Pomaska, pan europoseł Janusz Lewandowski, co robił pan marszałek Mieczysław Struk, co robiła cała „plejada gwiazd” Platformy Obywatelskiej w tamtym czasie – powiedział Płażyński.
– Kiedy w 2016 roku przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Obrony Narodowej mówili, że mały ruch graniczny jest po prostu niebezpieczny dla Polski, Agnieszka Pomaska twierdziła, że decyzja, by nie przywrócić małego ruchu granicznego, jest irracjonalna, niezrozumiała i bardzo szkodliwa. W 2019 roku ta retoryka polityków Platformy się nie zmieniła. Niech przykładem będzie wypowiedź europosła Janusza Lewandowskiego, który wystąpił do ministra (SWiA) Joachima Brudzińskiego z zapytaniem o to, dlaczego nie jest przywracany mały ruch graniczny – mówił poseł PiS.
– To, jak niebezpieczny jest mały ruch graniczny, potwierdzały służby za Platformy Obywatelskiej, potwierdzali to również ci, którzy ten mały ruch graniczny zamknęli, czyli rząd Prawa i Sprawiedliwości. Mimo to 10 lat po otwarciu małego ruchu granicznego politycy PO nadal dążyli do tego, by był on otwarty na stałe, żeby przywrócić mały ruch graniczny bez względu na odpowiedzi oficjalnych organów władzy państwowej, które mówiły, że to jest po prostu niebezpieczne – argumentował polityk.
Jak mówił Płażyński, marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk „przez lata domagał się otwarcia małego ruchu granicznego, a wcześniej sprzeciwiał się jego zamknięciu”.
– Zwracam się do pana marszałka Struka, żeby udzielił nam odpowiedzi, czy wiedział o tym dokumencie stworzonym w 2012 roku przez gen. Noska, szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Czy miał dostęp do innych dokumentów, do innych informacji płynących ze służb, a mimo to tak dalece posuwał się w swojej obronie małego ruchu granicznego i walki o to, żeby potem ten mały ruch graniczny przywrócić – powiedział Płażyński.
– Moja teza, którą już jakiś czas temu postawiłem, że województwo pomorskie w wykonaniu polityków Platformy Obywatelskiej było chyba najbardziej prorosyjskim województwem w Polsce, jest uprawniona. Zwłaszcza, kiedy patrzy się na te wypowiedzi, kiedy patrzy się na ten kontekst historyczny, kiedy patrzy się na skutki tych działań, które politycy Platformy na Pomorzu podejmowali – przekonywał poseł PiS.
Radny PiS w Radzie Miasta Gdańska Przemysław Majewski stwierdził z kolei, że Gdańsk także „prowadził różnego rodzaju działania związane z szeroko rozumianą turystyką osób z obwodu królewieckiego”.
– Pamiętamy chociażby Pomorską Organizację Turystyczną, Gdańsk współpracował z Rosją przy Muzeum Bursztynu. Wszelkiego rodzaju wydarzenia związane z bursztynem były współorganizowane z Federacją Rosyjską. Jest także jeszcze jedna sprawa, na którą my zwracaliśmy uwagę. Pamiętacie, państwo, chociażby zniżki na Gdańskiej Karcie Mieszkańca, które zostały przydzielone stacji Lukoil, która zmieniła nazwę. Po zmianie nazwy miasto Gdańsk cały czas współpracowało z nową marką, cały czas oferowało zniżki na paliwa. Nie było tam zniżek na polskie rafinerie, były zniżki na rafinerię, która miała powiązania z Federacją Rosyjską – zauważył Majewski.
– Dopiero kiedy po inwazji Rosji na Ukrainę, jako radni PiS zaczęliśmy sygnalizować, że jest to niestosowne, wówczas władze miasta najpierw się zarzekały, dopiero po naszych sygnałach zdecydowały się zerwać tę współpracę, jeśli chodzi o Gdańską Kartę Mieszkańca – dodał radny.