Polska rozumie i zawsze rozumiała postawę państwa Izrael, ale co ważne, także władze w Jerozolimie rozumieją, iż jesteśmy w sposób niebywale wprost krzywdzący stawiani w jednym szeregu z tymi, z którymi jako ogół społeczeństwa, jako państwo prowadziliśmy walkę na śmierć i życie jako pierwsi i do końca wojny - mówi Jarosław Kaczyński w rozmowie z Katarzyną Gójske w najnowszym numerze "Gazety Polskiej".
Panie Prezesie, jakie znaczenie ma wspólna deklaracja premierów Polski i Izraela dotycząca naszej historii, ale i naszej współczesności?
Cofnę się nieco w czasie i powrócę do początku tego roku i uchwalenia nowelizacji ustawy o IPN. Otóż mogę zupełnie szczerze powiedzieć, iż wówczas nikt z nas – ale także nikt z naszych oponentów – nie przewidywał, że wprowadzenie rozwiązań prawnych nakierowanych wyłącznie, proszę o podkreślenie tego słowa, na obronę dobrego imienia Rzeczypospolitej, a nie na ograniczanie czyjejkolwiek swobody badań, wywoła takie perturbacje i zostanie tak opacznie przyjęte w Izraelu. Nasze zaskoczenie było tym większe, że w polskim prawodawstwie niemal bliźniacze zapisy już funkcjonowały i nie budziły wówczas nawet kontrowersji, nie mówiąc o protestach. W tym kontekście oczywistym celem tego dokumentu jest pokazanie światu, również naszym społeczeństwom, że doszliśmy w tej sprawie do porozumienia.
Polska rozumie i zawsze rozumiała postawę państwa Izrael, ale co ważne, także władze w Jerozolimie rozumieją, iż jesteśmy w sposób
niebywale wprost krzywdzący stawiani w jednym szeregu z tymi, z którymi jako ogół społeczeństwa, jako państwo prowadziliśmy walkę na śmierć i życie jako pierwsi i do końca wojny. Czas przeciąć te wszystkie niekorzystne dla Polski – powtórzę raz jeszcze:
wypływające z niezrozumienia naszych intencji, a niekiedy i z bardzo złej woli – dyskusje wokół ustawy o IPN. To właśnie zostało uczynione.
(...)
W deklaracji podpisanej przez premierów Morawieckiego i Netanjahu jest potępienie antypolonizmu. Na ile właśnie antypolonizm ciąży na naszych relacjach międzynarodowych?
Antypolonizm po prostu nam przeszkadza – państwu w jego aktywności, ale i każdemu Polakowi, który ma nieprzyjemność go doświadczyć. Blisko dekadę temu rozmawiałem z wysokim rangą dyplomatą amerykańskim, który spytał mnie, co – w mojej opinii – jest największym utrapieniem naszego kraju w relacjach z USA. Odpowiedziałem bez wahania: antypolonizm. Reakcja mojego rozmówcy jasno wskazywała na to, iż on także postrzegał to zjawisko, po pierwsze – jako silnie występujące w Ameryce, a po drugie
– jako nasz poważny problem. Fundamentem antypolonizmu jest przeświadczenie o zupełnie innej roli Polski jako państwa i Polaków jako społeczeństwa podczas II wojny światowej. W bardzo wielu przekazach, w narracjach całych środowisk czy po prostu w świadomości ważnych grup jesteśmy albo kolaborantami nazistów – często beznarodowych – albo wręcz ich sojusznikami. To niebywałe zakłamanie musi zostać spacyfikowane. Dokument polsko-izraelski jest doskonałym początkiem długiego i żmudnego procesu przywracania prawdy.
CAŁY WYWIAD JUŻ JUTRO W "GAZECIE POLSKIEJ"