To hipokryzja, kiedy ludzie posługują się sztuka, żeby zamiast promować wartości współczucia w naszym życiu, promować wojnę - mówił na antenie TV Republika Roman Torgovitsky, organizator protestu w Metropolitan Opera. Jak tłumaczył, Netrebko i Giergijewa przez popieranie działań Władimira Putina nie są już tylko artystami, a stali się politykami posługującymi się swoją pozycją do wspierania wojny w konsekwencji której giną ludzie.
W Metropolitan Opera odbyła się w czwartek premiera dyptyku "Jolanta/Zamek Sinobrodego" w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Przeciw obecności Netrebko i Giergijewa w Nowym Jorku demonstrowała w tym czasie przed gmachem opery niewielka grupa osób. Kiedy artyści po zakończeniu „Jolanty” kłaniali się widzom, w niemym proteście na scenę wdarł się nagle mężczyzna z plakatem, na którym widniały flagi ukraińskie i hasła sprzeciwu wobec polityki prezydenta Rosji Władimira Putina.
Uczestnicy manifestacji obwiniają rosyjskich artystów za wspieranie polityki Kremla oraz terrorystów we wschodniej Ukrainie. Zarzucają dyrygentowi, że jest orędownikiem prezydenta i podpisał petycję wspierającą rosyjską aneksję Krymu. Netrebko wypominają z kolei niedawny udział w konferencji prasowej z Ołehem Cariowem, przywódcą separatystów objętym sankcjami USA i UE. Zarzucają jej, że wręczyła mu czek na milion rubli - według „New York Timesa” na operę w Doniecku - i pozowała do fotografii z flagą tzw. Noworosji, czyli "konfederacji" samozwańczych separatystycznych republik na wschodzie Ukrainy.
Roman Torgovitsky, organizator protestu wyraził nadzieję, że protest przyczyni się do wzrostu świadomości Amerykanów odnośnie sytuacji na Ukrainie. Jak mówił, w momencie kiedy amerykańscy podatnicy przychodzą na to przedstawienie wspierają pośrednio rosyjską inwazję na Ukrainę, bo artyści ci właśnie na to przekazują część zarobionych ta pieniędzy.
- Miało to też na celu wykazać, przypomnieć rosyjskiej inteligencji, która wsparła aneksje Krymu, że jeśli będą to robić dalej, to inni ludzie będą mogli też to zrobić - mówił. - Chodziło o to, żeby pokazać, że właśnie tak wyglądałby świat, jeśli wszyscy poszliby za przykładem Rosjan - tłumaczył.
Torgovitsky podkreślił, że w stosunku do ludzi dobrze wykształconych ma się większe oczekiwania, zaś po tych którzy zajmują się sztuką, oczekuje się wyższego poziomu duchowego. Jak ocenił, zachowanie Netrebko i Giergijewa przeczy temu.
- To hipokryzja, kiedy ludzie posługują się sztuka, żeby zamiast promować wartości współczucia w naszym życiu, promować wojnę - zauważył, dodając że przez swoje działania nie są już tylko artystami, a stali się politykami posługującymi się swoją pozycją do wspierania wojny w konsekwencji której giną ludzie.