Skala zaniedbań jakich dopuścili się śledczy w sprawie niesłusznie skazanego za morderstwo 42-letniego Tomasza Komendy jest ogromna. Jednemu ze świadków, który zapamiętał twarz prawdziwego zabójcy, grożono śmiercią – ustalił „Fakt”. Kobieta do teraz boi się o swoje życie. Sprawa zdaje się jedną z największych afer sądowych w Polsce.
Tomasza Komendę skazano za gwałt i zamordowanie 15-letniej Małgorzaty K. Niewinny człowiek stracił w więzieniu 18 lat życia.
Najnowsze ustalenia "Faktu" wskazują, że w trakcie śledztwa w latach 90-tych pojawił się świadek, który miał widzieć Małgorzatę K. opuszczającą dyskotekę w towarzystwie mężczyzny. Świadek miał także zeznać, że jest w stanie rozpoznać tajemniczego człowieka, który szedł z ofiarą.
Kobieta otrzymała status świadka incognito i przydzielono jej policyjną ochronę.
Jednak z informacji gazety wynika, że mimo przydzielonej ochrony, kobietę wyprowadzono z mieszkania i wywieziono kilka kilometrów od domu, strasząc gwałtem i śmiercią. Mężczyźni, którzy uprowadzili świadka podawali się za policjantów – czytamy w gazecie.
Mężczyźni mieli pojawić się także drugi raz i także zastraszać świadka.
"Fakt" informuje, że kobieta powiadomiła prokuraturę o zdarzeniu, jednak śledczy umorzyli sprawę.
"Ja coś wam powiem, a później mnie zabiją. Ci ludzie cały czas pilnują tej sprawy" - powiedziała gazecie kobieta.