Pojawiła się nowa linia obrony byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Tym razem głos zabrali Anna Maria Mydlarska i Wojciech Kubiński, którzy w latach 80. byli tłumaczami Wałęsy, w czasie kiedy udzielał on wywiadów prasie anglojęzycznej. - On nie mówił manierą funkcjonariusza milicji czy partii, a takim językiem spisane są rzekome donosy - czytamy na stronie gdansk.pl.
– Przejrzałam dosyć uważnie donosy z teczki Kiszczaka, bo prezydent Wałęsa publikował je na swoim Facebooku. I budzą one moje wątpliwości przede wszystkim stylem, sposobem wyrażania myśli. Te donosy są pisane biurokratycznym, socjalistycznym językiem, nudnym, sztampowym, stricte peerelowskim. Takim językiem posługiwali się funkcjonariusze partyjni, esbecy, milicjanci i urzędnicy. To język ludzi zniewolonych. Wałęsa nigdy nie używał takiego języka! On używał żywych metafor, ciekawych porównań" - mówi w rozmowie z gdansk.pl Anna Maria Mydlarska, która kiedyś tłumaczyła słowa Wałęsy na język angielski.
"Przecież wszyscy wiemy, że jego język jest jedyny w swoim rodzaju, żywy, a tego oryginalnego stylu tam, w donosach nie ma!"
– Przecież wszyscy wiemy, że jego język jest jedyny w swoim rodzaju, żywy, a tego oryginalnego stylu tam, w donosach nie ma! Moim zdaniem on nie napisałby zdania, które rozpoczyna się od "nadmieniam" i nie pisałby o kimś "osobnik." To jest styl milicjanta! - dodaje tłumaczka.
– Wałęsa to człowiek, który w latach 80. podejmował słuszne decyzje i nie popełniał błędów. Trzymali go w stanie wojennym w totalnej izolacji w Bieszczadach, w Arłamowie, i próbowali złamać, a on się nie dał. Nie potrafię tego powiązać z pomysłem, że on był wtedy sterowany przez UB, że oni go celowo wstawiali w pewne sytuacje. To są sprzeczne rzeczy. On rozmontował komunizm, a my mamy wierzyć, że to komuniści go prowadzili? Nonsens! - stwierdził Wojciech Kubiński.