Marian Janicki, były szef Biura Ochrony Rządu, który zasłynął tym, że otrzymał awans za nadzorowanie służby podczas katastrofy smoleńskiej, musi dorabiać w krakowskiej spółce wodno-kanalizacyjnej, aby związać koniec z końcem – poinformowała w ubiegłym tygodniu „Rzeczpospolita”. Myli się jednak ten, to pomyślał, że funkcjonariusz został hydraulikiem. Stworzono dla niego synekurę w krakowskich wodociągach, na której może zarobić nawet 10 tys. zł miesięcznie - pisze w najnowszym numerze "Gazety Polskiej Codziennie" Jacek Liziniewicz.
O dramatycznych – zdaniem gazety – losach byłych pracowników PRL- -owskich służb pisała w ubiegłym tygodniu „Rzeczpospolita”. Jednym z przypadków opisanych przez dziennik jest gen. Marian Janicki, który został objęty ustawą dezubekizacyjną.
„Dramatyzm sytuacji pogłębiła ustawa dezubekizacyjna, która dotknęła wielu funkcjonariuszy. Gen. Janicki zamiast 10 tys. zł emerytury dostaje 1,8 tys. zł, bo służbę w BOR zaczynał przed rokiem 1989. Pracował zatem w strukturach organów bezpieczeństwa PRL. Nieważne, że było to tylko półtora roku, a całą karierę zrobił w czasach wolnej Polski. Obecnie, żeby związać koniec z końcem, pracuje w krakowskiej spółce wodno-kanalizacyjnej” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Rzeczywiście, od niedawna gen. Marian Janicki jest zatrudniony w Miejskim Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji w Krakowie. O sprawę zapytaliśmy Roberta Żurka, rzecznika spółki. „W związku z przygotowaniem do wdrożenia infrastruktury krytycznej zarząd spółki podjął decyzję o powołaniu pełnomocnika ds. zintegrowanego zarządzania bezpieczeństwem” – poinformował nas rzecznik.
Jak dodaje, takie stanowisko to standard w wielkich europejskich aglomeracjach. Na czym będzie dokładnie polegała praca gen. Janickiego, trudno dziś zgadnąć. „Z oczywistych powodów spółka nie może udzielić szczegółowych informacji dotyczących podjętych działań w celu zapewnienia czynnego i biernego bezpieczeństwa przedsiębiorstwa i odbiorców usług. Proszę zwrócić uwagę na wciąż pojawiające się nowe zagrożenia cybernetyczne i konieczność ochrony danych osobowych (w naszym przypadku setek tysięcy osób), co wymusza koordynowanie i skuteczne zarządzanie całym zintegrowanym systemem bezpieczeństwa” – odpisał nam Robert Żurek.
WIĘCEJ W DZISIEJSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ CODZIENNIE"